Strona główna » Blog » 18 litrów na tydzień, czyli jak zapakować się na rowerowy wyjazd

18 litrów na tydzień, czyli jak zapakować się na rowerowy wyjazd

Padło pytanie o pakowanie! To jest ciekawe, bo o ile podróżuję z plecakiem od 8 lat, to przesiadka na włóczęgi rowerowe zmusiła mnie do jeszcze większej optymalizacji. Udowodniła, że zamiast w 35 litrów na 3-4 dni potrafię się spakować w… 18!

Jedyny jak dotąd wyjazd z pożyczonymi sakwami – 740 km po Green Velo. Na razie do takiego ładowania nie wracam!

Od razu powiem, że nie jestem ani ekspertem z kategorii ultralekko – tutaj odsyłam do największego specjalisty w temacie, jakiego znam, czyli Łukasza Supergana – ani nie podróżuję z namiotem i kuchenką. Nie śpię w terenie z wielu względów: kwestie bezpieczeństwa w samotnej podróży, nietolerancja chłodu i awersja do dźwigania, więc póki mogę sobie pozwolić na noclegi w komfortowych warunkach, nie widzę najmniejszego powodu, by z nich nie korzystać. Chociaż hamak marzy mi się już od roku!

Na typową wyprawę z sakwami na bagażniku i namiotem wyruszyłam raz i wiem, że wolałabym już nie ciągnąć za sobą takich ilości bagażu. Ale na pewno wyposażę Eskera w ze dwie sakwy w najbliższym czasie na dłuższe wycieczki.

Moje solo podróże muszą być na lekko, ale sprzęt przede wszystkim powinien być sprawdzony i dopasowany do moich możliwości finansowych. Nie ma sensu kupować turbodrogiej rzeczy, która np. skradziona w schronisku zostawiłaby po sobie wieloletni kredyt do spłacenia. Ale zawsze i wszędzie sprawdzają się podstawowe zasady minimalizmu: lepiej mieć dwie świetne koszulki i użytkować je na zmianę, niż dziesięć tanich egzemplarzy, bo chcieliście „zaoszczędzić”.


Bagaż i litraż na kilometraż

Pakuję się w plecak 18-20 litrów na 3-4 dni, spokojnie mogłabym tak jechać i kilka tygodni, aż do zmiany pory roku i temperatur. Zasada jest prosta: mam 2 lub 3 komplety odzieży i bielizny, licząc ten, który mam na sobie, i stosuję je wymiennie: w jednym jadę, drugi zakładam po prysznicu, a brudny trafia do ręcznego prania. To wręcz rytuał: najpierw ogarniam siebie, potem odzież, która schnie przez noc i rano albo trafia do plecaka, albo w przypadku niedoschnięcia – schnie po prostu na moim grzbiecie.

Wybieram plecak, bo komfortowo się z nim czuję, ale to kwestia indywidualna: wiele osób woli przerzucić bagaż na rower, by zachować suche plecy, ja natomiast w przypadku konieczności pchania lub dźwigania roweru (np. wkładając go do pociągu) wolę go nie obciążać. Musicie przetestować to sami na sobie, bo plecak czasami może powodować nie tylko dyskomfort termiczny, ale spinanie się i ból mięśni karku czy grzbietu.

Obecnie jeżdżę z plecakiem Evoc FR Trail w rozmiarze S (o pojemności 18 litrów – większe rozmiary mają o 2 lub 4 litry więcej) – jest to plecak do typowo górskiej jazdy rowerem, wyposażony w ochraniacz kręgosłupa oraz kieszenie i mocowania do sprzętu, kasku czy ochraniaczy na kolana. Nie jest może zaprojektowany do wielodniowych włóczęg, ale odpowiednio zminimalizowany bagaż bez problemu pomieści, a jego zaletą jest możliwość otworzenia zamka na całej długości, od samego dnia plecaka, co ułatwia pakowanie i rozpakowywanie w miejscu noclegu.

Narzędzia do roweru ważne jak apteczka


Jeśli wędrujecie, Waszym jedynym wyposażeniem poza plecakiem pewnie będą kije trekkingowe, ale rower to bardziej skomplikowana konstrukcja i trzeba być zabezpieczonym na wypadek awarii. Niezależnie, czy wyjeżdżam na jeden dzień w Beskid Wyspowy czy na Jurę, czy na 4-dniową włóczęgę po długim szlaku, takim jak Mały Szlak Beskidzki, zestaw narzędzi jest niemal zawsze taki sam. W odpowiedniej przegrodzie Evoca znajdą się:

  • multitool i/lub inne klucze pasujące do śrub waszego roweru
  • łyżki do opon
  • pompka
  • dętka lub dwie
  • ZAWSZE oświetlenie – nawet jeżeli plan zakłada, że wrócę przed zmrokiem, mogą się pojawić opóźnienia, a wtedy oświetlenie może być konieczne. Dodatkowo pogoda może się zmienić – w czasie deszczu lub mgły trzeba być widocznym
  • zestaw łatek do dętek
  • trytytki, czyli zipy do tymczasowego naprawiania usterek
  • skuwacz lub spinka do łańcucha
  • na dłuższe wyprawy w błocie przyda się również mała buteleczka z oliwką do łańcucha
  • dwa bidony w koszykach na rowerze.

Opcjonalnie lub na dłuższe włóczęgi z sakwami można pomyśleć o lince do przerzutki (zabrałam ją na Green Velo, na szczęście się nie przydała).

Dodatkowo zawsze mam w plecaku czołówkę oraz scyzoryk – to zestaw jeszcze z czasów intensywnego wędrowania pieszo.

Garderoba

W plecaku musi być miejsce na jedzenie i wodę, więc pakując się bierzcie to pod uwagę, ale musi się tam też zmieścić ubranie. To chyba najczęściej popełniany błąd – zabieranie zbyt wielu elementów odzieży, w najgorszym wypadku: zmiany na każdy dzień! Tak naprawdę potrzebujecie właściwie dwóch kompletów odzieży na zmianę, jeden jest na Tobie, a drugi w plecaku do przebrania po prysznicu. To jest podstawa lekkiego pakowania, bo narzędzia i prowiant to ciężar, którego już zredukować się nie da (lub – jeżeli macie sporo pieniędzy – da się zredukować za wysoką cenę).

Minimalny zestaw ubrań:

  • ubranie rowerowe, które macie na sobie: koszulka, spodenki, bluza, bielizna,
  • bielizna na zmianę: 1x majtki, 1x-2x para skarpet, biustonosz (jeżeli nosicie:)
  • zestaw do spania w schronisku/pensjonacie: góra i dół, u mnie najczęściej koszulka z długim rękawem i legginsy (to nie piżama – mogę te ciuchy założyć np. w pociągu, gdy będę już wracać)
  • zapasowe spodenki rowerowe + koszulka
  • ewentualnie cieplejsza bluza
  • kurtka przeciwdeszczowa – u mnie najczęściej typowo górska z membraną, ale w ciepłych warunkach można wymienić na cienką wiatrówkę rowerową/biegową
  • buff
  • opcjonalnie nogawki i rękawki do stroju rowerowego
  • cienki mały ręcznik z mikrofibry
  • klapki pod prysznic.

Warto zainwestować w techniczne ciuchy, które gwarantują dłuższą świeżość i używalność. Jestem fanką bielizny i koszulek z wełny merino, która ma perfekcyjne właściwości termiczne (nie przegrzewa w wysokich temperaturach, ale dobrze izoluje od zimna w niskich, a dodatkowo nie chłodzi, gdy jest mokra). Jeśli nie wełna, to warto wybierać ubrania z materiałów z dodatkowymi technologiami zapobiegającymi powstawaniu brzydkich zapachów i które są lekkie. To nie muszą być ubrania typowo rowerowe: u mnie sprawdzają się koszulki ze świata biegania i trekkingu, bo też równocześnie służą mi przy uprawianiu tych dwóch wyżej wymienionych sportów.

Ciuchy (poza kurtką) zwijają się w niewielki pakunek, który umieszczam w torbie foliowej (na wypadek przemoczenia plecaka) i umieszczam z klapkami na samym dnie plecaka. Wyżej jest miejsce na prowiant i kurtkę.

Drogeria i farmacja, czyli kosmetyki i apteczka

PRO TIP: Kosmetyki umieszczam w woreczku foliowym/śniadaniowym i dzięki temu zaoszczędzam parę gramów – nie jest to eleganckie, ale się sprawdza, a kosmetyczka sama w sobie może zająć niepotrzebnie przestrzeń. Kiedy wrzucałam Stories o pakowaniu na mojego Instagrama, jedna z obserwujących podesłała pomysł całkiem dobrej alternatywy dla woreczka foliowego, czyli mały siatkowy woreczek, jakie teraz można dostać na przykład do kupowania warzyw i owoców na wagę – rozwiązanie ma tę zaletę, że jeśli wrzucimy tam coś mokrego, to może schnąć, ale ma też tę wadę, że jeśli wrzucimy tam coś mokrego, to mogą zawilgnąć nam inne rzeczy w plecaku 🙂 Ale jeżeli ciuchy umieścicie w foliowym worku chroniącym przed deszczem, to woreczek siatkowy z mokrą szczoteczką już im nie zaszkodzi.

Kosmetyki:

  • szczoteczka do zębów i mała pasta
  • żel i szampon
  • dezodorant
  • mały grzebień
  • krem do twarzy
  • krem na słońce
  • maszynka do golenia
  • patyczki do uszu/płatki kosmetyczne (kilka sztuk)
  • sztyft do ust z filtrem
  • tusz do rzęs – można pominąć 🙂

Pamiętajcie też o lekach, które zażywacie i o czymś na ból i biegunkę, zabieram także zazwyczaj tabletki na alergię, gdybym napotkała futrzaste zwierzęta. W apteczce mam też plastry, gazę i bandaż oraz FOLIĘ NRC (tzw. koc termiczny) na wypadek wypadku – ok. 10-13 zł w aptece. Gdyby pogoda się załamała albo wypadek mnie unieruchomił, mogłabym się nią owinąć i uniknąć gwałtownego wychłodzenia.

PRO TIP: do apteczki dorzućcie banknot na wypadek utraty portfela.

Apteczka:

  • plastry
  • gaza
  • folia NRC/koc termiczny
  • 1-2 rozmiary bandaża
  • lek przeciwbólowy
  • lek przeciw biegunce
  • lek na alergię
  • żel/chusteczki antybakteryjne
  • gumki recepturki
  • agrafki
  • zapałki (opcja surwiwalowa) 

Dobrze, jeżeli cały zestaw jest zapakowany tak, by był wodoodporny: kiedy idę w góry, całość trafia do starej i lekkiej kosmetyczki, w opcji light sprawdza się woreczek strunowy. A jeśli nie, to przynajmniej w woreczek foliowy zapakujcie ten banknot 🙂

PRO TIP. Jeśli wybieram się na parę dni i mam jeszcze miejsce, do plecaka dorzucam lekkie plastikowe sztućce turystyczne (najprostszy zestaw z Decathlona lub inny, który się Wam podoba) oraz… bawełnianą ściereczkę, która bardzo się przydaje przy konstruowaniu kanapek w terenie i w schronisku.

Środki ochrony indywidualnej, o czym mam nadzieję zawsze pamiętacie!

Last but not least, zestaw ochronny na rower. To zabieram zawsze, nawet wtedy, gdy o żadnym plecaku czy innym bagażu nie ma mowy!

Środki ochrony osobistej:
– KASK
– rękawiczki rowerowe
– buff lub chusta na głowę – w góry koniecznie przeciw słońcu
– okulary przeciwsłoneczne
– opcjonalnie ochraniacze na kolana i gogle – mam je od niedawna i pewnie będą jeździć ze mną na bardzo górskie wyprawy, ale na długie dystanse wycieczkowe w górach raczej nie
– zatyczki do uszu! – od lat nie ruszam się bez nich, sprawdzą się i w schronisku, i w pensjonacie, i nawet w pociągu/autobusie. PRO TIP.

Mam nadzieję, że pamiętacie oczywiście o dokumentach i biletach na przejazdy, czy to w formie PDFa, czy wydrukowanej! Bezwzględnie warto mieć też ubezpiecznie, a w niektórych miejscach, jak słowackie góry, jest to obowiązkowe.

Elektronika, czyli koniec czasów analogowych

…Ale przekornie zacznę od papieru. MAPA. Papierowa mapa to wciąż w 2020 roku rzecz niezbędna, chyba się wybieracie się do bike parku i będziecie jeździć za tłumem. Zalecam mieć ją zawsze przy sobie w górach i nie przejmować się, jeżeli nie wyciągniecie jej z plecaka ani razu podczas wyjazdu. Ona ma tam być na wypadek wypadku: kiedy stracicie zasięg lub wręcz telefon z aplikacją map, kiedy elektronikę zaleje Wam woda, kiedy znaki w terenie nagle znikną lub braknie prądu w całym górskim paśmie. Ma być. Bez dyskusji. I trzeba umieć ją czytać!

Poza tym na wyprawy zabieram:

  • naładowany telefon z aplikacją Mapa turystyczna, Mapy.cz lub inną
  • powerbank 
  • ostatnio także nawigację na kierownicę
  • ładowarkę do telefonu, powerbanka, światełek rowerowych (fart, jeżeli pasuje jedna do tego wszystkiego)
  • mojego ukochanego Kindla.

Nie rozwodzę się nad tym tematem, bo na elektronice to Wy się znacie o wiele lepiej niż ja. Na rower nie zabieram z oczywistych względów – lustrzanki.

A kiedy nie zabieram roweru, to co? Czyli wędrowanie

Na wyprawę górską lubię plecak o pojemności 35-40 litrów –  zazwyczaj wtedy zabieram więcej jedzenia i wody, bo wolniej poruszam się między miejscami, gdzie można je uzupełnić. Idąc pieszo, zabieram też cieplejsze ciuchy, bo jestem bardziej narażona na wychłodzenie. Zatem do zestawu ubraniowego dołożyłabym na pewno ciepłą bluzę, z jedną cieplejszą koszulkę czy skarpetki, a ciuchy dopasowałabym oczywiście do wędrowania (czyli w praktyce zmieniła spodenki rowerowe na spodnie trekkingowe z odpinanymi nogawkami). W chłodniejsze pory roku – i niekoniecznie chodzi mi o kalendarzową zimę – zabieram czapkę i bawełniane rękawiczki do biegania. W podróży sprawdza się też duża chusta, którą można się okryć w pociągu czy samolocie. Ale o podróżach z bagażem podręcznym to już innym razem…

2 myśli na “18 litrów na tydzień, czyli jak zapakować się na rowerowy wyjazd”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *