Dzisiaj skończyłbyś 31 lat, gdybyś żył.
Po 365 dniach wciąż jest dla mnie tajemnicą powód i cel naszego spotkania.
Nie myślę już o Tobie codziennie, ale jakby rzadziej czuję się sama.
Kiedy szłam szarą ścieżką drżącą pośród traw na grzbiecie wzgórza, leciał za mną kruk i krakał chrapliwie gdzieś nad moją głową. Nie byłoby w tym nic dziwnego,
gdyby nie towarzyszył mi przez prawie trzy godziny.
Kiedy jechałam przez rozpulchniony majem ciepły las, wybiegł mi przed koła zając, migając przed zdziwionymi oczami kosmatą linią swoich skoków. Nie byłoby w tym nic dziwnego,
gdyby nie towarzyszył mi przez dobrych kilkadziesiąt sekund.
Kiedy ciężko tupałam między srebrną falą rozkruszonych wapieni a aksamitną łachą trawy, spadającą stromo zboczem niczym zamrożonym w miękką strugę wodospadem, leciał przede mną motyl bielinek, wznosząc się i opadając tuż nad szlakiem. Nie byłoby w tym nic dziwnego,
gdyby nie prowadził mnie po ścieżce przez dobrych kilka minut.
Myślałam wtedy, że to może ktoś, kto nie może się ze mną spotkać w inny sposób, tak właśnie chciał na mnie popatrzeć.
Myślałam wtedy, że może to byłeś Ty.
Dlatego cieszę się, że jesteś, nawet jeśli tylko na chwilę i potem znikniesz.
M 82-12
piękne.
przeczytam ciebie cala jutro.
dziś pojde spac.
dobranoc.