Nie pierwszy raz myślę, że kiedy krzyknę: „Chwilo, trwaj!” – wszystko natychmiast z głuchym łoskotem jebie się jak konstrukcja snu w Incepcji.
Nie chcę być niewdzięczna, nie chcę wydawać się próżna ani tym bardziej zarozumiała, ale na litość Pańską, każdy człowiek, nawet najmarniejszy wrzód, potrzebuje trochę szczęścia, do chuja.
A na mnie ciąży starożytna klątwa. Urodziłam się człowiekiem-gównem, horoskop natalny mam skundlony jak bezdomny pies i nigdy, nigdy, nigdy, nawet na moment nie mogę o tym zapomnieć.
Szlag.