Kiedy udostępniałam obficie relacje z mojego solowego wyjazdu do Chorwacji (znajdziecie je w wyróżnionych Stories na moim Instagramie), dostałam sporo wiadomości od zdumionych obserwatorów, że można do Chorwacji pojechać samej oraz zobaczyć tak wiele bez samochodu. Przy okazji mojego pierwszego solowego wyjazdu do Włoch, czyli w styczniu 2019, dostałam też prośbę o opisanie moich doświadczeń z dłuższego, samotnego wyjazdu za granicę – niestety wówczas nie stworzyłam wpisu, czego do dziś żałuję i nadrabiam przy okazji tegorocznych chorwackich wakacji. Mam nadzieję, że przyda Wam się to nie tylko w przypadku podróży w tamtym kierunku!
Noclegi solo – jak je wybieram
Zaczynam od tej kwestii, ponieważ noclegi planujecie jeszcze przed przekroczeniem granicy. Najpierw należy oczywiście zarezerwować bilety lotnicze lub inną formę dojazdu do miejsca docelowego (jeśli chcecie wiedzieć: korzystam z serwisu Skyscanner). Często jeszcze na etapie wyboru lotu konfrontuję daty przybycia/odjazdu z cenami noclegów – w ten sposób zdecydowałam się na pobyt w Chorwacji w sierpniu, bo ceny były nieco niższe niż we wrześniu. Analiza serwisu noclegowego pozwoliła mi zdecydować się na lot do Zadaru, a nie do Splitu, który również był do wyboru. Zadar był jednak nieco tańszy, a dodatkowo wolałam nocować w mniejszym z dwóch miast.
Korzystam głównie z serwisu Booking i wybieram raczej tanie opcje noclegowe, bo spędzam bardzo niewiele czasu w wynajętym pokoju. Odkąd podróżuję sama, nie korzystam z serwisu Airbnb, który spotyka się coraz częściej z surową krytyką dotyczącą niszczenia rynku wynajmu turystycznego (po więcej informacji zajrzyjcie do podcastu Dobra Podróż). Strategia jednak jest niezależna od tego, z jakiego serwisu korzystacie.
Jako solo podróżniczka mam dwie możliwości zorganizowania noclegu: łóżko w hostelu lub wynajęcie całego pokoju. Przez lata solowego podróżowania wielokrotnie nocowałam w wieloosobowych pokojach w hostelach bądź schroniskach. Ta opcja ma ogromną zaletę: jest najtańsza i często pozwala na nocowanie bardzo blisko centrum miasta. Ma też drugą cechę, która dla mnie jest gigantyczną wadą, ale dla Was wcale nie musi nią być: w hostelu napotkacie masę innych podróżników, często pojedynczych tak jak Wy, co pozwala na znalezienie nowych znajomych lub przynajmniej kompanów do zwiedzania okolicy. Może powinnam się tego wstydzić, ale nie nawiązuję znajomości w podróży 🙂 Chętnie porozmawiam, ale na dłuższą metę kontakty międzyludzkie bardzo drenują mnie z energii, dlatego odkąd pozwala mi na to budżet, zawsze wybieram pokój cały dla siebie.
Niezależnie od tego, czy wybierzecie łóżko w hostelu czy pokój, możecie posłużyć się kilkoma kryteriami, które sama biorę pod uwagę:
- ocena obiektu – nie ryzykuję i zawsze wybieram obiekt o wysokiej ocenie – np. na Bookingu nie schodzę poniżej 8.0-8.5/10. Lepiej dołożyć parę złotych i zapewnić sobie spokój na urlopie, zwłaszcza urlopie solo;
- czytanie komentarzy – zawsze! Dowiecie się z nich nie tylko opinii o obiekcie, ale też często dodatkowych podpowiedzi, takich jak sklepy czy restauracje w okolicy lub – a to szalenie ważne – czy dzielnica sprawia wrażenie bezpiecznej. Czytajcie komentarze!;
- odległość od centrum – tutaj nie ma reguły, wiadomo, że im dalej, tym taniej, więc dobierajcie według swoich preferencji i możliwości. Zwróćcie uwagę na to, jak zamierzacie się poruszać po mieście – ja staram się jak najwięcej chodzić, bo to najlepszy sposób na poznanie miasta, ale zorientujcie się też, jak możecie dojechać do centrum czy atrakcji turystycznych. Przystanek metra pod obiektem to na przykład dla mnie najprzyjemniejsza wiadomość 🙂
- łazienka w pokoju – kiedyś luksus, teraz coraz częściej standard – również biorąc pod uwagę, że ja obecnie dysponuję większym budżetem niż kiedyś. Lubię ją mieć dla siebie, ale jeśli trzeba, mogę z tego udogodnienia zrezygnować – nieraz łazienka poza pokojem wcale nie okazywała się taka zła czy zatłoczona, a pozwala obniżyć koszt noclegu, jeśli tego potrzebujecie;
- dodatkowe udogodnienia, np. dostęp do kuchni – zarówno w Polsce, jak i zagranicą częstym standardem jest już lodówka i czajnik, można też natrafić na aneks kuchenny/kuchnię w pokoju lub przestrzeni ogólnodostępnej. Dla mnie to ogromna zaleta, bo kocham gorące napoje, a z kolei samodzielne gotowanie pozwala obniżyć nieco koszt podróży.
Jeśli podróżujecie solo tak jak ja, przygotujcie się niestety na wyższy koszt pokoju – to smutna prawda. Pokoi jednoosobowych jest bardzo niewiele i zawsze są najdroższą opcją. Często nocuję w pokojach z kilkoma łóżkami, płacąc tylko za siebie, ale tak jak w przypadku jednoosobowych cena za noc będzie wyższa, niż gdybym nocowała w parze. Tylko hostele są pod tym względem opłacalne, bo płacicie niewielką kwotę tylko za swoje łóżko.
Jeśli zdecydujecie się nocować w hostelu i tak jak ja jesteście płci żeńskiej, to polecam wybierać tylko i wyłącznie pokoje żeńskie, a nawet żeńskie hostele. Jest to opcja zazwyczaj odrobinkę droższa niż pokój koedukacyjny, ale zaufajcie mojemu doświadczeniu – nie pożałujecie. Nawet jeżeli planujecie zafundować sobie romans w podróży lub znaleźć męża, to lepiej nie zacząć od słuchania jego chrapania, wąchania jego przepoconych skarpet i oglądania, jak kompletnie pojany wczołguje się nocą do hostelowego pokoju. Dziewczyny zazwyczaj mniej piją, zachowują większy porządek w pokoju i same wydzielają dużo przyjemniejszą woń. Dlatego zdecydowanie polecam żeńskie dormitoria.
W czasie moich chorwackich wakacji nocowałam w pokoju z lodówką i czajnikiem, co pozwalało na przygotowanie kolacji, pokoju z dostępem do wspólnej kuchni oraz w pokoju na 7 piętrze akademika w Splicie. Szczególnie ta ostatnia opcja jest ciekawa: akademiki często wynajmują pokoje w czasie wakacji i jeśli szukacie oszczędności w podróży, to śmiało szukajcie takiej opcji. Zdarza się to także w ciągu roku akademickiego – tak nocowałam z moim ówczesnym partnerem w akademiku w Barcelonie w marcu 2018, co było bardzo korzystne cenowo, tak jak zresztą akademik w drogim Splicie. Poziom obsługi czy wyposażenia nie różni się zazwyczaj niczym od dobrego hostelu. Nawet w Krakowie taką usługę oferuje np. akademik UJ „Żaczek” przy samych krakowskich Błoniach.
Bez samochodu – komunikacja autobusowa na przykładzie Zadaru
To było jedno z większych zaskoczeń z Waszej strony – że po Chorwacji nie trzeba poruszać się samochodem! Chorwacja to bardzo popularny kierunek dla Polaków już od czasu zakończenia wojny na Bałkanach, lecz zazwyczaj podróżuje się tam własnym samochodem z Polski, a więc łatwo można także zwiedzać okolicę. To nie jest zły pomysł: na chorwackim wybrzeżu możecie bez końca szukać ukrytych pięknych plaż lub odwiedzać okoliczne miejscowości.
Dla mnie natomiast nie ma nic naturalniejszego niż podróżowanie bez samochodu i do Chorwacji poleciałam tanimi liniami lotniczymi z Krakowa. Przed urlopem miałam bardzo intensywny czas i przyznam, że nie zrobiłam wielkiego researchu o Zadarze – zresztą, zanim zdecydowałam przebukować lot i zostać w Chorwacji tydzień dłużej, miałam w planie głównie wylegiwać się na zadarskiej plaży. Ale już przy meldowaniu się w pierwszym pensjonacie dostałam rozkład jazdy zadarskiej komunikacji miejskiej i podmiejskiej, a dodatkowo Maciek z Koła Południa podrzucił mi pomysł podróżowania na inne niż okoliczne plaże – więc szybko zaznajomiłam się z działaniem zadarskiego zbiorkomu.
Komunikacja miejska to zazwyczaj najtańszy sposób na poruszanie się po bliskiej okolicy. Zadar dysponował siecią licznych połączeń z sąsiednimi miejscowościami, również na wyspach jak Vir. W Chorwacji nie ma problemu z zakupem biletu u kierowcy, kupowałam też bilety w kasach, a z kasjerkami i kierowcami zawsze udało się porozumieć po angielsku. Autobusy wyjeżdżające poza Zadar były klasycznymi autokarami z dwoma rzędami siedzeń i klimatyzacją. Sam zadarski dworzec sprawia może nieco skromne wrażenie, ale nie spotkałam się z żadną przykrą sytuacją, a byłam na nim codziennie (w ogóle w Zadarze nie zauważyłam żebraków czy innych podejrzanych typów). Są toalety (płatne 3 kuny), kawiarenki, biura przewoźników takich jak Arriva czy Flixbus, a nawet trzy ogólnodostępne gniazdka elektryczne w samym rogu u zbiegu dwóch skrzydeł budynku.
Nie pamiętam już, kiedy odkryłam aplikację Omio (kiedyś nazywała się jeszcze GoEuro), bo było to dobrych parę lat temu. Aplikacja świetnie sprawdza się do kupowania biletów na wszelką możliwą komunikację zbiorową w Europie: autobusy, pociągi, są nawet połączenia lotnicze! W aplikacji łatwo znajdziecie listę połączeń w danym dniu wraz z cenami, tak jak na naszym polskim E-Podróżniku. Dzięki temu nie musicie sprawdzać osobno kilku przewoźników, bo wszystko jest w jednym miejscu, a także nie musicie się martwić o brak tłumaczenia strony przewoźnika na język angielski. A wreszcie – w aplikacji okażecie bilet, bo wszystkie połączenia, na których akceptowany jest bilet w formie elektronicznej, są wyraźnie oznaczone specjalną ikonką. Aplikacja pobiera niewielkie prowizje, ale jest tak wygodna, że zazwyczaj w ogóle nie szukam biletu gdzie indziej. W ten sposób korzystałam z usług przewoźnika Arriva w drodze do Splitu i Szybenika, a z Flixbusa podróżując z Zadaru na Pag. Jeśli znacie lepszą alternatywę dla Omio, koniecznie dajcie mi znać w komentarzu!
Zwiedzanie solo
Tutaj jest tylko jedna opcja: jeżeli jeszcze tego nie robiliście, to po prostu trzeba się do tego przyzwyczaić! Podróżowanie solo pod tym względem jest absolutnie luksusowe – możecie dowolnie układać swój plan zwiedzania, odpowiadający Waszym preferencjom, bez konieczności konsultacji z nikim. A w dodatku możecie spędzić w muzeum czy parku rozrywki tyle czasu, ile chcecie! Nawet jeżeli w zorganizowanej grupie bilety byłyby nieco tańsze, to ta różnica zazwyczaj nie przekłada się na zysk, jaki mam z indywidualnego planu zwiedzania. Zresztą bilety dla grup wymagają zazwyczaj o wiele liczniejszego składu niż grupa znajomych, jaką zbierzesz na urlop.
W muzeum czy na spacerze po starówce nikt nie będzie się na Was gapił, że idziecie solo, więc przejdźmy od razu do dwóch bardziej spornych kwestii podróżowania solo.
Solo na plaży
Nie jestem fanką plażowania, więc dotychczas nie miałam w ogóle potrzeby zastanawiania się nad tą kwestią. Chorwacja pod tym względem pokazała się absolutnie wymarzoną destynacją! Kraj wydaje się bardzo bezpieczny, a turyści czują się na plaży swobodnie. Co od razu odnotowałam z zadowoleniem, to jak dużo osób również przychodziło na plażę solo, tak jak ja – młodzi ludzie i emeryci byli równie liczni, jak rodziny z dziećmi. Starsze eleganckie panie przychodziły z matami lub leżakami, pozostawiały swoje rzeczy na brzegu bez strachu, kiedy pływały w morzu. Nikt nie wykazywał przesadnej ostrożności i lęku o swój dobytek. A przede wszystkim bycie na plaży solo nie budziło nadmiernego zainteresowania ani żadnych zaczepek.
Jeśli natomiast wybieracie się poza Chorwację, łapcie kilka tipów:
- jeszcze przed wyborem kierunku sprawdźcie, czy plaże są bezpieczne, czy na przykład lepiej trzymać się plaż hotelowych;
- nie szukajcie na siłę dzikich plaż – choć to już zależy od preferencji: sporo solopodróżników wybiera właśnie miejsca odludne, bo czasami popularna plaża przyciąga niezbyt uczciwych ludzi;
- nie chcesz się narażać na zaczepki? Rozkładaj się obok rodzin z dziećmi;
- nie zabieraj cennych przedmiotów na plażę – większej gotówki, cennej biżuterii, ociekającej luksusem torebki. Szkoda by było nawet je zgubić czy uszkodzić, ale nie warto także kusić złodzieja. Zawsze możesz przebrać się wieczorem w elegancki strój, a plażę potraktować zupełnie swobodnie.
Jeśli chodzi o mój wyjazd, to w Zadarze chętnie chadzałam na plażę Kolovare, tuż obok dworca, w Splicie najbardziej podobała mi się plaża Firule, ale absolutnym hitem była plaża Duboka Draga w Vrsi, niedaleko Zadaru. Przepiękna plaża była w małym Omiš. Ładne plaże odwiedziłam też w mieście Pag na wyspie Pag oraz w mieście Vir na wyspie Vir 🙂
Solo w restauracji
To już klasyk wątpliwości wobec solo podróży! Jak można samemu wybrać się na posiłek do resturacji?! Toż to niemożliwe!
Jak do wszystkiego w solo podróżowaniu, tak i do chodzenia do restauracji bez towarzystwa trzeba się przyzwyczaić. Jedzenie samej jest szczególnie obciążone społecznymi lękami, bo zarówno obawiają się go same solopodróżniczki, jak i często obsługa z góry zakłada, że kobieta nie mogła przecież przyjść sama i na przykład przynosi od razu dwie karty menu.
Przez 10 lat podróżowania samej po Polsce i Europie jedzenie bez towarzystwa stało się dla mnie zupełnie naturalne, ale czasem o społecznych uwarunkowaniach przypomina mi jeszcze zachowanie obsługi. Po prostu dziękuję za drugą kartę menu albo z góry pytam o stolik dla jednej osoby, nie pozostawiając miejsca na wątpliwości. Chociaż czasem obsługa bardzo wytrwale i do końca wierzy, że muszę być z kimś, tak jak kelnerki z Oravskiego Hradu, które najpierw bardzo długo do mnie nie podchodziły, zakładając pewnie, że ktoś jeszcze dotrze, a potem rozstawiły moje dwa napoje po dwóch krańcach stolika. Mnie to tylko śmieszy 🙂
Nie zamierzam jednak przed Wami ukrywać, że nie wszędzie na świecie samotna kobieta jest czymś naturalnym. Zawsze przede wszystkim należy akceptować lokalne zwyczaje, choć turystyka zazwyczaj kreuje pole do lekkiego poluźnienia surowych reguł lub po prostu turystki traktowane są inaczej niż kobiety lokalne. Czytając ten akapit, pewnie pomyśleliście na przykład o krajach Bliskiego Wschodu, ale weźcie też pod uwagę kraje, gdzie wciąż bardzo silna jest kultura macho, a pozycja kobiety nie jest równa męskiej. Inspiratorka mojej podróży do Włoch, twórczyni cyklu „Solo do Włoch” Kasia Kawa Caffe, zwraca na przykład uwagę na to, jak podróżuje się samotnej kobiecie po Włoszech, gdzie niestety łatwo się narazić na niechciane zainteresowanie ze strony mężczyzn.
Sama nie mam dla Was żadnych restauracyjnych porad z mojej solowej podróży do Włoch, bo większość posiłków spożywałam na wynos i w biegu, co samo w sobie jest pewną zaletą podróżowania samotnie. Ponieważ większość czasu i pieniędzy przeznaczałam na włoskie, drogie muzea, to z rozkoszą żywiłam się pizzą al taglio (w kawałkach), a to kolejna zaleta podróży solo – nie musisz z nikim konsultować swojego planu wyżywienia na miejscu 🙂
W Chorwacji, ze względu na spore zmęczenie, dbałam o pożywne obiady i nie miałam żadnych problemów ze stolikiem dla jednej osoby – ewidentnie w Chorwacji wszyscy są przyzwyczajeni do solo turystów. Dodatkowo, w mocno włoskiej w swym charakterze Republice Chorwackiej (w końcu Wenecjanie panowali tutaj przez wiele stuleci) silnie zakorzeniony jest rytuał picia kawy w kawiarni i robi to każdy Chorwat, niezależnie od statusu majątkowego i braku towarzystwa. To jest absolutnie wspaniałe!
Znajomości w podróży
Jak pamiętacie z początku tego tekstu, temat tego akapitu jest mi niemal zupełnie obcy. Jestem gotowa opatentować teorię, że podróżujący solo, niezależnie od płci, dzielą się na dwa rodzaje:
- tych, którzy podróżują solo, by być solo (to ja!);
- tych, którzy podróżują solo, by poznawać ludzi.
W praktyce nie nawiązuję żadnych znajomości w podróży, ale całkiem nieźle znam teorię. Jeżeli odkryjecie w sobie przynależność do typu drugiego, to bez problemu odnajdziecie w drodze całą masę otwartych ludzi, którzy uczynią Wasz wyjazd jeszcze lepszym. Wybierajcie hostele i couchsurfing (chyba ten styl podróżowania nie zaginął jeszcze przez pandemię?), jeśli podróżujecie z rowerem, to koniecznie zapoznajcie się z serwisem Warmshowers, zrzeszającym rowerzystów, którzy chętnie wesprą Was noclegiem lub conajmniej właśnie gorącym prysznicem. Zapisujcie się na city tours lub innego rodzaju wycieczki. Serwis Couchsurfing oferował kiedyś nie tylko opcję noclegu, ale na przykład znalezienie osoby, która oprowadzi Was po mieście czy swojej dzielnicy.
Równo dziesięć lat temu, przed moim pierwszym solo wyjazdem w góry, na forum internetowym przeglądałam temat o solo wędrówkach i znalazłam piękne zdanie, które brzmiało mniej więcej: Jeśli idziesz z grupą, to zawsze będziesz szedł z tą konkretną grupą. Jeżeli idziesz sam, to tak, jakbyś szedł ze wszystkimi na szlaku 🙂 To szalenie trafna teoria! Często podróżując w parze lub grupie skupiamy się tylko na swoich towarzyszach, a samotny wędrowiec ma więcej okazji do zagadania lub bycia zagadanym.
Wcale nie uważam, że samotna kobieta powinna unikać znajomości w podróży, co prowadzi mnie do ostatniego, ale chyba najważniejszego akapitu.
Last but not least – bezpieczeństwo w solo podróży
Pamiętacie najczęściej zadawane mi pytanie? Brzmi ono: „Nie boisz się tak sama?” Temat bezpieczeństwa w samotnej podróży jest tak obszerny, że nadawał by się spokojnie na odrębny i spory wpis. Dajcie znać, czy powinnam go rozwinąć w osobnym poście!
Krótka odpowiedź brzmi oczywiście: „Nie boję się” i uważam, że Wy też nie powinniście, a przede wszystkim: nie powinnyście. Wbrew pozorom kobiety podróżowały samotnie już w XIX wieku, a obecnie przy dostępie do Internetu kobiece podróże solo są łatwe i łatwo też zadbać o bezpieczeństwo. Przede wszystkim należy podejść do nich zdroworozsądkowo.
- Zacznij małymi krokami – jeśli to Twoja pierwsza podróż solo, zacznij od Polski zamiast zagranicy. Jeśli nigdy nie byłaś sama na wyjeździe, zamiast od górskiego szlaku zacznij od wypadu na zwiedzanie miasta.
- Poczytaj o celu podróży – to podstawa w ogóle, ale zwłaszcza pod kątem Twojego bezpieczeństwa. Czy w mieście jest bezpiecznie na ulicach? W których dzielnicach lepiej wracać do hotelu taksówką albo lepiej w ogóle nie rezerwować noclegu?
- Wybierz rozsądnie cel podróży – to bardzo indywidualne, bo niektóre dziewczyny są śmiałe, a inne mniej. Wbrew pozorom należę do tej drugiej grupy i jestem raczej ostrożna w wyborze destynacji, na przykład chętnie pojadę do północnych Włoch sama, ale do Neapolu już nie bardzo. Research z poprzedniego punktu pozwoli Ci nie tylko dowiedzieć się, jak np. różni się podróżowanie po Włoszech północnych i południowych, ale też które destynacje będą lepsze na początek, zanim nabierzesz doświadczenia. W północnych Włoszech i w Chorwacji czułam się świetnie, ale już na przykład zimą w Berlinie, gdy szybko zapadał zmrok, czułam się już nieswojo. Nie oznacza to, że Berlin jest niebezpieczny, tylko że na przykład połączenie niezbyt popularnych dzielnic i egipskich ciemności nie było dla mnie komfortowe.
- Na początek zadbaj o łatwą komunikację – czyli wybierz kraj, w języku którego się komunikujesz albo taki, gdzie język angielski jest powszechny. Podpowiadam: w krajach skandynawskich bez problemu dogadasz się po angielsku z każdym od ucznia po emeryta, ale na przykład we Francji możesz spotkać się z niechęcią do używania języka Anglosasów.
- A wreszcie – używaj zdrowego rozsądku. Nie wracaj bardzo późno do hotelu, jeżeli nie musisz, a także korzystaj z taksówek. Uważaj na ilość spożywanego alkoholu. Obserwuj ludzi, którzy Cię otaczają. Noś portfel w bezpiecznym miejscu i tak dalej.
Jeśli chodzi o Chorwację, to zarówno w Zagrzebiu parę lat temu, jak i w tym roku na wybrzeżu czułam się superbezpiecznie. Nastawiona na turystów Chorwacja wie, że im przyjemniej będzie się spacerować po ulicach, tym więcej pieniędzy wpływnie do kraju, a dzięki temu w kraju będzie jeszcze przyjemniej. Logiczna zależność!
Podsumowanie
Mam nadzieję, że zachęciłam Was do samotnej wizyty w Chorwacji i pokazałam, że to nie jest rocket science. Co więcej, chyba zauważyliście, że wszystkie powyższe porady mają uniwersalny charakter.
Staram się zawsze podkreślać, że podróżowanie samej/samemu to nie jest obowiązek, tylko możliwość. Jeżeli od razu stwierdzasz, że to zupełnie nie dla Ciebie – to świetnie, gratuluję samoświadomości! Nie do końca podoba mi się przedstawianie samotnych podróży jako rodzaju koniecznego etapu rozwoju, rytuału przejścia, po którym lepiej poznasz siebie lub wręcz staniesz się lepszym człowiekiem. Jeśli jesteś pewna, że będziesz się bała lub będziesz się nudzić, nie marnuj sobie urlopu i wybierz wyjazd w grupie.
Natomiast jeśli temat Cię ekscytuje, zawsze chciałaś to zrobić lub po prostu chcesz się sprawdzić, jak sobie poradzisz bez wsparcia, to śmiało! Próbuj, ucz się i eksperymentuj. Nie masz gwarancji, że wszystko będzie łatwe i pójdzie po Twojej myśli, ba! Nie masz nawet gwarancji, że Ci się spodoba. Ale masz szansę poznać zupełnie nowy styl podróżowania i możliwe, że tak jak w moim przypadku, okaże się to być stylem idealnym dla Ciebie.
Ruszajcie w drogę!
Bardzo dziękuję za ten wpis, bo marzę o Chorwacji, ale chyba będę musiała się wybrać solo i nie chcę jechać samochodem. 🙂
Bardzo się cieszę, że się przyda! Chorwacja wydaje się być dobrym wyborem na solo trip i sama bardzo chętnie tam wrócę! 🙂
Super opis ,mogę prosić o kontakt mail ?
Pisz na olga@swiatlo-i-brzask.pl