Przejdź do treści
Strona główna » Blog » Jak złamanie 3 rąk sprawiło, że odpieprzyłam się od siebie

Jak złamanie 3 rąk sprawiło, że odpieprzyłam się od siebie

Ten wpis przyszedł mi do głowy późną nocą i pomysł rzuciłam właściwie żartem wśród znajomych, a spotkał się z zaskakującym poparciem. Obawiam się radzić bez żadnego profesjonalnego ku temu przygotowania, lecz mam nadzieję, że być może moje doświadczenie pozwoli komuś rozpocząć własną drogę ku spokojowi ducha.

Ważna uwaga: nie jestem ani psychologiem, ani lekarzem, ani dietetykiem, a opisane poniżej w luźnej formie wnioski wyciągnęłam na podstawie indywidualnych doświadczeń z ostatnich dwóch lat. Najważniejsza i nadrzędna zasada to sięganie po profesjonalną pomoc psychologiczną i medyczną zawsze wtedy, gdy jej potrzebujecie – bez tego żadne własne eksperymenty nie będą miały szans się powieść.

2017, Green Velo, zero makijażu, jaśminowane

Brak kwalifikacji pozwolę sobie zrównoważyć bibliografią na końcu tego wpisu, gdzie oddam głos specjalistom w dziedzinie psychologii, dietetyki i sportu. Z oczywistych względów skupiam się na doświadczeniu i perspektywie kobiecej i to głównie dla moich koleżanek i na ich prośbę piszę ten wpis. Wierzę jednak, że może się on przydać każdemu, bez względu na płeć. Jeśli chcecie wzbogacić bibliografię o doświadczenia i perspektywę męską lub niebinarną, zapraszam do budowania bazy wiedzy w komentarzach – a ja chętnie uzupełnię bibliografię o nowe pozycje.

O tym, co ciało musi znieść

Wrzesień 2021 – styczeń 2022

Choć w tytule wyeksponowałam rolę 3 złamań (maj 2022 i luty 2023), to historia zaczyna się trochę wcześniej. Wspominałam o tym na Instagramie, ale zdawkowo i nie sądzę, byście to zapamiętali. We wrześniu 2021 roku zaczęłam mieć problemy z jelitami, które ciągnęły się przez kolejne pół roku.

Początkowo myślałam, że to zwykłe zatrucie pokarmowe, ale kiedy objawy trwały dwa, trzy, cztery tygodnie, zaczęłam panikować. Oszczędzę Wam drastycznych szczegółów, bo były obrzydliwe, a co gorsza, w moim życiu nie brakowało innych problemów. W międzyczasie znalazłam i kupiłam swoje pierwsze mieszkanie, załatwiałam kredyt hipoteczny i zamykałam 13 lat życia w Krakowie. Stres związany z tymi poważnymi zmianami w życiu tylko pogarszał mój stan.

Po miesiącu zaczęłam pielgrzymkę po lekarzach, ale nie od razu znalazłam przyczynę. Ostatecznie pod koniec listopada stwierdzono u mnie SIBO, czyli zespół rozrostu bakteryjnego jelita cienkiego. Przyczyn mogło być kilka: pojedyncze zatrucie pokarmowe, alergie pokarmowe, nadmierne treningi, choroba Hashimoto, na którą leczę się od 2006 roku. Nie będę tu wchodzić w szczegóły mojego stanu zdrowia, bo nie chcę dzielić się aż tak prywatnymi detalami. Podsumuję krótko: SIBO leczy się seriami antybiotyku (zazwyczaj jedna nie wystarcza) oraz specjalistyczną, 6-tygodniową dietą wykluczającą, tzw. FODMAP. W 2021 na Wigilii nie mogłam spróbować niemal żadnych potraw!

Garmin Gravel Race 2021, fot. Skrzynia Biegów

Gorsza od diety wykluczającej była niemożność uprawiania żadnego sportu. Organizm osłabiony biegunkami gwałtownie opadał z sił. Przestałam jeździć na rowerze, bo nie byłam w stanie nawet utrzymać się w siodle. Garmin Gravel Race 2021 przejechałam naszprycowana lekami. W Dzień Niepodległości spadłam z łącznika między Przehybą a słynnym żółtym szlakiem i stoczyłam się parę metrów w dół stoku, na oczach przerażonych uczestników wycieczki Koła Południa. Nie byłam w stanie nawet wychodzić z domu. W efekcie przytyłam 12 kilogramów w 4 miesiące.

O tym, jak zaczyna się od zera (trzy razy)

Luty 2022 – maj 2022

W styczniu ostatecznie opuściłam Kraków, zakończyłam remont nowego mieszkania i wprowadziłam się na swoje. Wtedy dopiero wszystko zaczęło się uspokajać. Ważyłam 12 kilogramów za dużo, ale objawy SIBO ustąpiły. Był środek zimy, na rowerze jeździło mi się bardzo ciężko. Zapisałam się na serię spotkań z dietetyczką, by specjalistka pomogła mi wyjść z diety wykluczającej bardzo wiele pokarmów (to ważne, by zrobić to z głową i nie dopuścić do powrotu SIBO), a w dalszej perspektywie stracić te 12 nadprogramowych kilogramów.

2013, waga 52 kg
2016, waga 63 kg

12 kilogramów sprawiło, że urosłam o 1-2 rozmiary, ale przede wszystkim czułam się słaba i ociężała. Nie poznawałam się: nie mogłam nadążyć za koleżankami w górach pieszo, o rowerze nawet mi się nie śniło. Cały czas wisiało nade mną widmo nawrotu choroby. Do tego wkrótce doszło do inwazji zbrojnej na Ukrainę, a w Polsce, zalanej falami wojennych uchodźców, rozszalała się inflacja i zaczęto gwałtownie podnosić stopy procentowe mojego świeżo podpisanego kredytu hipotecznego.

Przez 3 miesiące walczyłam z moim ciałem: spuchniętym jeszcze chorobą, słabym, niezdolnym do ruchu, który miał mnie odchudzić. Miałam rozpisaną dietę od dietetyczki, do której w ogóle nie umiałam się dostosować. Byłam głodna, zmęczona i zestresowana wszystkim, co się dzieje. Nie podobało mi się, jak wyglądam, bo wszystkie stare ciuchy wrzynały mi się w ciało. Razem z dietetyczką ciągle zmieniałyśmy kalorykę diety, by zniwelować głód, ale osiągnąć deficyt kaloryczny (i nie sprowokować SIBO ponownie!). Efekty prawie nie przychodziły, co bardzo mnie demotywowało. Wreszcie pod koniec kwietnia waga drgnęła. Czułam się coraz bardziej sprawna, długie dni pozwalały na dużo roweru – dziś wiem, że nawet za dużo – i zaczęłam chudnąć.

I wkrótce, 27 maja 2022, w Świeradowie-Zdroju spadłam z roweru, poślizgnąwszy się w łatwym terenie na mokrym korzeniu i paskudnie złamałam rękę.

2012, fot. Ania <3 hrabia_wasik

O tym, dlaczego warto odpoczywać

Maj 2022 – luty 2023

Stop. Moja pierwsza myśl po tym, jak przez sekundę zobaczyłam swoją złamaną, zdeformowaną rękę, było: Game over.

Z punktu widzenia leczenia i rehabilitacji historia złamanej ręki została opisana w poście z października 2022. Czego tam jednak nie zawarłam, to pracy mentalnej, jaką należało wykonać, aby po pierwsze przetrwać 4 miesiące zwolnienia lekarskiego, potem przełamać się (sic!) do jazdy na rowerze i wreszcie odbudować formę utraconą w czasie rekonwalescencji.

A więc to nie tylko nie był koniec gry, ale okazał się być początkiem czegoś nowego. Byłam unieruchomiona w domu z gipsem, uczyłam się wykonywać drobne domowe czynności lewą ręką (albo kolanami!), ale miałam też dużo czasu na myślenie. Bardzo mi się przydał.

Przemyśliwałam wiele spraw. Rozważałam, czy w ogóle chcę wracać do kolarstwa. Rozważałam mój związek z pracą, jaką wykonuję zarobkowo i jak się czuję, pierwszy raz od prawie dziesięciu lat odpoczywając dłużej od etatu. Rozważałam swój stosunek do social mediów i prowadzenia bloga, którym oddaję dużo za dużo wolnego czasu. Ale ten wpis ma być przede wszystkim o ciele i o mnie, więc na tym się skupię.

Dłuższa choroba i unieruchomienie automatycznie nas zmusza do pokory. Potrzeba prosić o pomoc, a także kombinować, jak przechytrzyć ograniczenia. Jak odkręcić butelkę, jak poradzić sobie z ręcznikiem kąpielowym, co jeść, jeśli nie można kroić nożem. Ale w tym całym nieszczęściu narasta szacunek ciała, które nie tylko umie odkręcić butelkę jedną ręką i kolanami, ale przede wszystkim umie skleić obróconą w gruz kość w kilka miesięcy.

Dopiero na zwolnieniu lekarskim poczułam też, jak kosmicznie, jak fatalnie jestem zmęczona. Nie mam dzieci, mam za to całą gromadkę chorób przewlekłych, które dokuczają mi na co dzień. Do tego eksploatowałam się zawsze nadmiernie, żyjąc z wyboru rockandrollowym, autodestrukcyjnym trybem życia i choć w ostatnich latach szanowałam się bardziej, to wszystko, przez co przeciągnęłam mój organizm od czasów nastoletniego szaleństwa, na pewno się w ciele zapisało.

Ciało jest mądre, a szanowane i mądrze prowadzone potrafi się odwdzięczyć. Musiałam tylko przemyśleć kilka spraw, wybrać pirotytety i egzekwować od siebie – czule, lecz stanowczo – przestrzeganie kilku zasad na przyszłość. Zaczęłam dbać o suplementację, podaż białka i wapnia w diecie, a także poza kolarstwem zabrałam się za trening uzupełniający w postaci ćwiczeń siłowych. Zamiast odchudzania – koncentracja na składzie ciała i przyroście masy mięsniowej.

Czy uchroniło mnie to przed wypadkiem? Nie. 12 lutego 2023 przewróciłam się na lodzie, wyciągnęłam przed siebie ręce, by ochronić twarz i złamałam ponownie kość promieniową w prawej ręce (tym razem w innym miejscu) oraz wyrostek rylcowaty kości łokciowej w lewej ręce.

2018, Walencja, jedno z moich ukochanych miast

O tym, dlaczego nie chcę już być produktywna

Luty 2023 – teraz

Około 2010 roku usłyszałam pierwszy raz o minimalizmie i slow life. Wiecie, spokojne życie, zdrowe jedzenie, rezygnacja z nadmiernej konsumpcji. O tak, to w 100% dla mnie! Przez lata zredukowałam wiele bagażu, tego dosłownego oraz emocjonalnego, nauczyłam się oszczędzać pieniądze i środowisko i wybierać priorytety, ale nigdy nie nauczyłam się żyć powoli.

Przez 12 lat pieprzyłam o tym slow life, ale pierwszy raz żyłam powoli dopiero z gipsem sięgającym pachy. Gips oczywiście po kilku tygodniach zdjęto, ale nie chciałam juz wracać do miejsca, gdzie byłam wcześniej. Gdy złamałam rękę po raz drugi, wiedziałam już, co robić w okresie rekonwalescencji i wiedziałam już, co chcę robić potem.

Nie chciałam wracać do czasów pośpiechu i nieustannego ciśnienia. Poczucia, że muszę – i to szybko! – zarżnąć swój organizm, by wpasował się w podyktowany przez kogoś rozmiar i wyobrażenie rowerzystki. Poczucia, że muszę, muszę, muszę dogonić moich znajomych, którzy pedałowali przez te miesiące, kiedy ja łykałam garściami tabletki lub próbowałam umyć się lewą ręką, nie mocząc gipsu. Kiedy już usiadłam i poczułam, jak straszliwie jestem zmęczona, to było, jakby mnie ktoś rozmroził: wcześniej nie wiedziałam, że jest aż tak koszmarnie źle.

Podobno kiedy ulegnie się naprawdę poważnemu odmrożeniu, ból znika, bo znika czucie w tkankach czy kończynie. Dopiero powrót krążenia sprawi, że wróci ból, a tkanki zaczną pękać, gnić lub obumierać. Moje „rozmrażanie” było mniej drastyczne, ale również wymagało sporo uwagi i opieki. Nie chciałam popełniać poprzednich błędów: brania zbyt wiele na siebie, życia w opresji wyglądu, próby ścigania się z kimś, kto po prostu na starcie był sprawniejszy ode mnie. I komu wcale nie zależało na rywalizacji ze mną.

A przede wszystkim mnie przestało zależeć na rywalizacji z kimkolwiek. Pod kątem zarówno sportu, jak i wyglądu i osiągnięć. Nie zrozumcie mnie źle: nie mogłam doczekać się powrotu do pracy i etatowej rutyny (tak, tęskniłam za tym!), a także nie mogłam się doczekać powrotu w góry i na rower. Nie chciałam wcale leżeć do końca życia na kanapie, bez wychodzenia z mieszkania. Cztery miesiące zupełnie mi wystarczyło. Ale wyznaczyłam szereg zasad, którymi zamierzam się kierować, chroniąc się przed nadmierną eksploatacją na wielu polach życia. To nie zawsze się uda – tak jak nie uda nam się w 100% uchronić przed wypadkiem – ale warto się zaopiekować tym, co możemy kontrolować.

Chyba 2015, ważne, że widać szczęście

O tym, że droga się nie kończy

Czy teraz jestem już najmądrzejsza na świecie, a do tego większa o 8 kg i zadowolona jak blady, blondwłosy budda? Oczywiście, że nie.

W psychologii problem ze schematami polega na tym, że nawet, kiedy raz się od nich uwolnimy, bardzo łatwo jest do nich wrócić – zwłaszcza w chwilach zestresowania. Nałogi, kompulsje lub stare obsesyjne czy zwyczajnie negatywne myśli wrócą tak szybko, jak tylko im na to pozwolisz. To negatywna wiadomość: ta praca nigdy się nie kończy.

Pozytywna wiadomość jest taka, że działania naprawcze przynoszą tak wiele korzyści, że łatwiej jest trzymać się dobrych nawyków – myślowych, w działaniu, w pracy, w sporcie.

Ostatnią rzeczą, na którą chcę zwrócić Waszą uwagę, jest czas. Przeczytanie tego wpisu zajmie Wam 15 minut, napisanie tego wpisu zajęło mi parę godzin. Ale specjalnie zawarłam daty, żeby Wam uświadomić, że opisuję Wam doświadczenia ostatnich dwóch lat. A złe nawyki gromadziłam pewnie przez trzydzieści.

Czasem najtrudniejsze – w treningu, w szlifowaniu umiejętności, w rozwoju pasji, w rodzicielstwie – jest danie sobie czasu. Cierpliwość, że coś trwa lub nauka czegoś zajmuje długie tygodnie. Miesiące. Lata. W kontuzji, a potem powrocie do formy cierpliwość potrafi być kluczowa. W 2014 roku doznałam kontuzji o potocznej nazwie „kolano biegacza”. Nie miałam cierpliwości do jej leczenia, więc dwa lata później duża, właściwie już nieodwracalna rotacja miednicy wywołana odciążaniem kontuzjowanej dwa lata wcześniej nogi wyeliminowała mnie z biegania długich dystansów. W leczeniu nie da się oszukiwać i przyspieszać.

Czas i tak upłynie: albo upłynie nam na powtarzaniu tych samych błędów, albo możemy spróbować innych, nowych i zdrowszych rozwiązań.

Circa 1992, Zakopane, kapelusz, wyglądanie jak chłopak – genderfluid od zawsze

Dziś, w sierpniu 2023:

  • pogodziłam się, że ważę więcej niż przed dwoma laty i bardzo pradowodobnie tak już zostanie;
  • na ten moment nie jestem na redukcji, bo wciąż dbam o przebudowę kości suplementacją i dietą;
  • różnicuję treningi oraz z łatwością z nich rezygnuję, jeśli nie mam czasu lub jestem zmęczona;
  • wciąż śpię dużo – bez wyrzutów sumienia;
  • czuję się coraz lepiej, jestem coraz sprawniejsza i mniej zauważam większą wagę;
  • moim celem jest przebudowa składu ciała, nie redukcja masy;
  • kupiłam większe ubrania, dzięki czemu znowu mam komfort, a nawet odnalazłam frajdę w modzie taką, jak miałam na studiach!;
  • nie zgadzam się na nacisk z żadnej strony – robię wszystko w swoim tempie.

Mam pełną świadomość, że wszystko powyższe może się zmienić.

TL;DR, czyli na koniec garść konkretów, które mi pomogły

UWAGA: Przede wszystkim pomogli mi lekarze, badania, suplementacja, odpowiednia dieta oraz zadbanie o zdrowie psychiczne. Dodatkowo od dawna czytam, słucham, oglądam wartościowe materiały, których tylko garsteczkę znajdziecie poniżej w Bibliografii. Bez pracy własnej niestety ani rusz.

  1. Wprowadzenie nienaruszalnych zasad ochrony swojego zdrowia fizycznego i psychicznego – część jest uniwersalna, część będzie zależna od sytuacji życiowej (inna np. dla rodziców, inna dla singli itp).
  2. Odpoczynek radykalny, bez żadnych zadań (to łatwe w chorobie, ale warto nauczyć się tak odpoczywać bez łamania rąk) – sen, leżenie.
  3. Rezygnacja z bezmyślnego podążąnia za wzorcami, czy to w wyglądzie, czy w sporcie, czy w pracy, czy w wizji rodzicielstwa, wstaw swoją kategorię. REZYGNACJA. Wiem, że za nimi podążasz, poświęć czas na dokopanie się do swoich wzorców zachowań i modyfikację szkodliwych. Sięgnij po terapię, jeśli potrzebujesz.
  4. Uświadomienie sobie, że trzeba znaleźć swoje indywidualne sposoby na realizację zamierzonych planów, dopasowane do swoich możliwości. Przykład 1: po straceniu 1300 zł na dietetyka okazalo się, że nie potrafię gotować z rozpisek żywieniowych. Żeby nie tracić kasy, sama muszę dbać o zbilansowanie moich posiłków. Przykład 2: nadmierne treningi cardio powoduję destabilizację poziomu cukru w mojej krwi, więc muszę przearanżować swoje sposoby na ruch i dbać, by mi nie szkodziły.
  5. Akceptacja swojego wyglądu (ogromny temat, wiem) – trzeba aktywnie dążyć do zaakceptowania swoich cech fizycznych. To jest praca do wykonania, mnóstwo powtórzeń, mnóstwo przemyśleń, mnóstwo konfrontacji. W cięższych przypadkach potrzebna terapia. Efekt, do jakiego dążymy, do spokój ducha i uśmiech na swój widok w lustrze. Co mi pomogło (ale nie musi sprawdzić się u ciebie): podziw wobec zdolności regeneracyjnych organizmu, usunięcie ubrań w za małym rozmiarze, kupienie ubrań w nowym większym rozmiarze i wygoda ich noszenia, zadbanie o suplementację zamiast o redukcję masy ciała, przestawienie się z redukcji tkanki tłuszczowej na rozwój masy mięśniowej, odpoczynek, który poprawia wygląd skóry, odpoczynek, który poprawia trzeźwość myślenia, pielęgnacja zamiast odchudzania, skupienie się na relacjach z bliskimi ludźmi zamiast na wyglądzie, skupienie się na działaniach zamiast na wyglądzie, detoks cyfrowy, naturalna dojrzałość przychodząca z wiekiem (mam 35 lat) – to nawet nie jest pełna lista.
  6. Redukcja FOMO (ang. Fear of Missing Out, lęk, że nas coś ominie) – duża część ciśnienia, które nakładamy na siebie, wypływa z social mediów, zapośredniczona przez naturalną skłonność rodzaju ludzkiego do porównywania się. Kiedyś pozwalało nam to na rozwój jako Homo sapiens, dziś prowadzi głównie do nerwicy lękowej, depresji i ataków paniki. Nie dasz rady być wszędzie i zawsze ktoś jeździ na rowerze wtedy, kiedy ty nie jeździsz. Aktywnie przyłapuj się na FOMO i przestawiaj na JOMO, czyli Joy of Missing Out (radość z tego, że nas coś omija – bo mamy święty spokój (przyp. mój)).
  7. Życie to nie tylko rower/triathlon/zawody/macierzyństwo/podróże/zarabianie pieniędzy czy cokolwiek innego, co przypadkiem zawładnęło twoim życiem – w ogromnym stresie zdarza się efekt tzw. widzenia tunelowego, które w psychologii oznacza bardzo wąski i wybiórczy zakres dostrzeganych spraw. Używam tego terminu w przenośni: czasem skupiamy 100% wysiłków na jakiejś sprawie, dewastując sobie inne obszary życia. Ten efekt najlepiej znają pewnie triatloniści, którzy trenując 3 dyscypliny jednocześnie często zawalają sobie zdrowie, związki czy pracę 😉 To nie musi być sport, czasem skupienie na macierzyństwie sprawi, że zaniedbamy przyjaźnie czy własne zainteresowania. Biorąc krok w tył i głęboki oddech widzimy, że życie się na tym nie kończy, a równowaga kilku ważnych obszarów życia daje więcej radości, niż mistrzostwo w jednej dziedzinie. Niech moi znajomi i przyjaciele mi wybaczą szczerość, ale nie ma wśród nich ani jednego mistrza świata – pierwsze miejsce na wiejskich zawodach w okrążaniu gminy na rowerze naprawdę nie jest warte niszczenia sobie życia i zdrowia. Przykład z mojego życia: kiedy nie mogłam jeździć na rowerze, przypomniałam sobie, jak kocham czytać. Przykład nr 2: relacje z ludźmi zawsze są warte podtrzymywania, nieważne, jak dużo treningów masz zaplanowanych.
  8. Radykalna redukcja listy zadań. Przykłady: jeśli pracuję nad wpisem, to redukuję czas na sport, jeśli się z kimś spotykam, to nie zakładam, że po powrocie jeszcze posprzątam 3-pokojowe mieszkanie, jeśli mam złamaną rękę, to zamawiam obiady zamiast ryzykować przemieszczenie kości podczas używania ręki przy gotowaniu. Proszenie o pomoc lub płacenie ludziom za wykonanie pracy dla Was jest ok. Nie musisz zrobić wszystkiego, choć pewnie i tak mi w to nie uwierzysz.
  9. Kryzys w Twoim życiu – zdrowotny, rodzinny, zawodowy – wymaga zaopiekowania i specjalnych środków, a nie udawania, że wszystko jest ok. Kryzys trzeba przeżyć, tak jak trzeba przeżyć żałobę, chorobę czy rehabilitację, to wszystko potrzebuje czasu. Jeśli nie możesz wyrwać się z kręgu perfekcjonizmu, dalej uważasz, że musisz zrobić wszystko i wszystko na raz, nie masz prawa do czucia się gorzej, jeśli nie potrafisz odpuścić sobie i poleniuchować – potrzebna terapia.
  10. Czytanie, słuchanie, oglądanie materiałów edukacyjnych pomoże zarówno w poczuciu, że nie tylko Ty tak masz, jak i w szukaniu konkretnych rozwiązań. Warto się przygotować, że nie osiągniemy jednego, trwałego poziomu satysfakcji, będą górki i dołki, dlatego zbieramy raczej narzędzia, które pozwolą nam być elastycznymi i odpornymi. Nie ma najwyższego poziomu, który można osiągnąć i będzie spokój, więc nie ma co się ścigać. 🙂

Garść pojęć, z którymi warto się zapoznać, jeśli pierwszy raz je dziś słyszysz:

rezyliencja, zasoby psychiczne, bilansowanie diety, spontaniczna aktywność fizyczna, skład ciała, FOMO, JOMO, stres oksydacyjny, regeneracja w sporcie, wypalenie (w tym zawodowe), neuroróżnorodność, ciałoneutralność, wyznaczanie granic, schematy (w psychologii), dysmorfofobia, zaburzenia odżywiania (w tym: jedzenie emocjonalne, ortoreksja), kultura diet, psychodietetyka, perfekcjonizm, odpuszczanie, samowspółczucie, krytyk wewnętrzny

2018 , ważny moment: początek nowego rozdziału

Bonus: Kącik Małego Bezczelnika

Być może jestem pierwszą osobą, która Wam to powie, ale: nie trzeba być ani grzecznym, ani pracowitym.

Moja mama, odkąd mniej więcej nauczyłam się pełzać, a potem mówić, żyje w nieutulonym rozczarowaniu, że nie okazałam się posłusznym, grzecznym i dopasowanym do innych dzieci dzieckiem. Zapewne takiemu diablęciu jak mnie łatwiej jest wyrywać się ze szponów wszelkich zasad, ale głęboko wierzę, że każdy z Was może dorzucić do swojego życia nieco zdrowej bezczelności.

Podrzucam garść pomysłów:

  • Przejdź jeszcze raz przez bunt dwulatka i śmiało szastaj słowem „Nie”;
  • Odpuszczaj treningi i sprzątanie, jeśli jesteś zmęczona/y;
  • Miej bezczelnie nieuporządkowany dom – dla początkujących może być przez jakiś czas;
  • Nie gól dowolnej części ciała i sprawdź, jak wybornie się z tym czujesz;
  • Jeśli dotychczas nie golisz jakiejś części ciała z powodu przekonań, ogól którąś i sprawdź, czy ludzie odwrócą się od Ciebie (spoiler: nie odwrócą, a przy okazji dowiesz się, ile to, cholera, zajmuje czasu);
  • Weź urlop i nigdzie nie wyjedź;
  • Weź urlop i po prostu śpij;
  • Poproś kogoś o opiekę nad dzieckiem i w tym czasie śpij. Nie, nie załatwiaj spraw ani sprzątaj – ŚPIJ;
  • Śpij 9 godzin na dobę (wiem, mocne);
  • Odmów najpierw jednej imprezy, na którą nie chcesz iść;
  • Złam zasady ubierania się zgodnie ze swoim typem sylwetki;
  • Nie przyjedź do domu na święta;
  • Dla zaawansowanych: załóż krótki top, krótką spódnicę, coś różowego, duży dekolt, szorty po trzydziestce;
  • Dla zaawansowanych: załóż coś w Twoim mniemaniu niezgodnego z Twoją płcią biologiczną (challenge);
  • Nie trenuj przez 3 tygodnie (profesjonalni sportowcy nazywają to off-season. Dlatego właśnie nie jesteś profesjonalnym sportowcem, bo tak nie robisz);
  • Nie trenuj nawet przez pół roku – tak po prostu, bez powodu;
  • Zacznij uprawiać sport, jeśli dziś myślisz, że się do tego nie nadajesz;
  • Podobaj się sobie i nie przepraszaj za to, że się sobie podobasz;
  • Zapłać komuś, żeby zrobił coś za ciebie – obiad, sprzątanie, mycie okien, remont domu, opiekę nad dzieckiem, planowanie wesela. Dodatkowe punkty dostaniesz za pomysły tu niewymienione;
  • Postaw siebie na pierwszym miejscu (level master, ale kiedyś go osiągniesz!);
  • Sprzeciw się tradycji, która jest dla Ciebie uciążliwa (dobra, to już naprawdę po bandzie!);
  • Odmów alkoholu, jeśli nie chcesz go pić (Chryste!);
  • Zjedz biały cukier i sprawdź, czy od tego się umiera (o ile lekarz tego nie zabronił na serio, ale 97% z Was – nie zabronił);
  • Dla kobiet: poproś partnera, żeby on posprzątał. A potem, żeby gotował; Ty w tym czasie śpij;
  • Ubierz się seksownie/cool/ekstrawagancko (może być te trzy na raz!) i sprawdź, czy świat się skończy z tego powodu;
  • Przytyj trochę i figlarnie nie planuj schudnąć;
  • Ciesz się czymś, co lubisz, a co nie jest modne;
  • Podnieś głos, jeśli nigdy tego nie robisz;
  • Badź czuła/y, jeśli zazwyczaj sobie na to nie pozwalasz.

Wbrew pozorom, wszystkie powyższe porady pozwalają w dalszej perspektywie zbliżyć się do życia w zgodzie ze sobą. Jeśli potrzebujesz lekcji bezczelnego dbania o siebie od osoby z wykształceniem psychologicznym, polecam terapeutkę i pisarkę Kasię Miller.

Rozczarowując mamę od 1988
2022, zero poprawy

Bibliografia (baaardzo szeroka):

Jeśli masz tylko pięć minut i nie możesz przeczytać książki ani posłuchać podcastu, obejrzyj ten 5-minutowy film Ireny Owsiak.

Książki:

  • Aron Elaine, „Wysoko wrażliwi. Jak funkcjonować w świecie, który nas przytłacza”
  • Chollet Mona, „Czarownice. Niezwyciężona siła kobiet”
  • Criado Perez Caroline, „Niewidzialne kobiety. Jak dane tworzą świat skrojony pod mężczyzn”
  • Engeln Renee, „Obsesja piękna. Jak kultura popularna krzywdzi dziewczynki i kobiety”
  • Febos Melissa, „Dziewczyństwo”
  • Gay Roxane, „Głód. Pamiętnik mojego ciała”
  • Given Florence, „Moje piękno – moja sprawa”
  • Miller Katarzyna, „Być kobietą i nie zwariować”, „Instrukcja obsługi kobiety” oraz inne tytuły
  • Nerenberg Jenara, „Neuroróżnorodne. Jak żyć w świecie skrojonym nie na naszą miarę”
  • Plank Liz, „Samiec alfa musi odejść”
  • Sulej Karolina, „Ciałaczki. Kobiety, które wcielają feminizm”
  • Wolf Naomi, „Mit urody”

Podcasty:

  • Gutral Gada „Samoakceptacja”
  • Jogapdejt S08E02 „Z Martą Niedźwiecką o wychodzeniu z kryzysów”
  • Kobiety objaśniają świat „Jaką przyszłość ma feminizm? Rozmowa z Martą Niedźwiecką”
  • Magdalena Hajkiewicz Podcast „Dlaczego wciąż nie chudniesz. Perspektywa psychologa”,
  • Magdalena Hajkiewicz Podcast „Czy nasze ciało broni się przed odchudzaniem. Adaptacje metaboliczne”,
  • Magdalena Hajkiewicz Podcast „Jak odróżnić lenistwo od braku energii”
  • Owsiana Podcast (Justyna Świetlicka) „Posłuchaj, jeśli ciągle krytykujesz siebie”
  • Psychologia do Kawy „Dlaczego niektórzy jedzą w stresie, a inni nie? Teoria wyczerpywania się ego”
  • „O Zmierzchu” (psychologia)
  • „Farbowanie życia” (doświadczenie chorób psychicznych i uzależnień)
  • „Pogadajmy o otyłości” (doświadczenie choroby otyłościowej)

Youtube:

To tylko cząstka materiałów, które sobie przypomniałam, śmiało dawajcie w komentarzach przykłady tego, co Wam pomogło odczepić się od siebie!

8 komentarzy do “Jak złamanie 3 rąk sprawiło, że odpieprzyłam się od siebie”

  1. Chyba tyle myśli nie miałem co autorka prób i ich realizacji. Owszem mam swoje zwycięstwa ale idą zawsze za spokojna i pewną głową. Ciało: próbujemy?, Glowa: nie. Ciało: ok , to kiedy? 😉

  2. Wpisy tego typu są zawsze inspirujące i budujące dla tych, którzy wchodzą w podobne sytuacje lub poszukują drogi do równowagi i spokoju w życiu. Twój artykuł jest pełen cennych refleksji i wniosków, które mogą pomóc wielu czytelnikom znaleźć siłę i odwagę, aby podejść do swoich wyzwań. Dzięki!

  3. Najlepiej w życiu być zawsze sobą i nie kierować się żadnymi modami czy trendami. Cieszę się, że udało Ci się osiągnąć taką równowagę. Do zobaczenia na szlaku i radości z życia. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *