O kurwa, myślę sobie, zapomniałam spisać noworoczne postanowienia! W rzeczy samej zapominam co roku, albo się wyrywam przed orkiestrę i smaruję po dzienniku już przed świętami, a potem czuję się jak przedwczesny afekt. Zresztą z każdą kolejną rozmową z moimi przyjaciółmi wpadają mi do głowy nowe genialne pomysły, takie jak niespożywanie cukrów prostych czy niespotykanie się ze skurwysynami. A nawet unikanie myślenia o tychże, obydwóchże. Dziś drugiego dnia nowego roku odczułam wyraźnie napływ nowego zapału i chęci do zmieniania swojego życia na lepsze. Właściwie moje życie nie jest zjebane, co ustaliliśmy już kilka dni temu, ale możnaby je z pewnością zoptymalizować i to we wszystkich możliwych płaszczyznach, zwłaszcza odżywiania i życia towarzyskiego. Niniejszym postanawiam zatem publicznie NIE POZWALAĆ SOBIE na to i owo, a także solennie przyrzekam nie palić papierosów aż do 1 stycznia 2015. Niech bóg ma mnie w swojej opiece!
PS. Narkotyki też nie wchodzą w grę, ale alkohol… Słyszałam, że życie bez alkoholu jest możliwe, ale to niebezpieczne.