To ja państwu odpowiem. Miłość jest wtedy, kiedy w deszczowy wieczór jedziesz do oddalonej o czterdzieści minut drogi knajpy, żeby oglądać, jak inni ludzie jeżdżą na rowerze, na kręconych z ręki, chałupniczych filmikach.
To jest miłość, która nie rdzewieje.
Albo:
Co to jest miłość, pytają państwo. To ja państwu odpowiem. Miłość jest wtedy, kiedy w deszczowy wieczór porzucasz swój wygodny pokój i idziesz do knajpy, żeby siedzieć obok twojej dziewczyny, która wytrzeszcza oczy, kwiczy cichutko i podskakuje na tyłku z podniecenia, kiedy ogląda, jak inni ludzie, nie ona, jeżdżą na rowerze, na kręconych z ręki, chałupniczych filmikach.
I dzięki tej miłości nawet nie nudzisz się aż tak bardzo.
***
Mimo tego, że pewna strefa życia wali mi się w gruzy (nie miłość, na szczęście), wraz z nadejściem września coraz silniej czuję się jak w domu. Ktoś gdzieś napisał, że odchodzi od nas poczucie, że ciągle musimy gdzieś być, bo dzień jest długi, jest lato i nawet w wieku trzydziestu lat, na etacie, możemy mieć przecież wakacje. A teraz już nie, wracamy do równowagi i nie musimy udawać, że wciąż wypada nam nosić szorty, i tak dalej. Jesienią szare ptaki jak ja dobrze się prezentują na tle barwnych liści. Wczoraj rano wyjrzałam przez okno i odetchnęłam z ulgą, że pada. Że mogę siedzieć pół dnia przy biurku i jest szansa, że nie umrę na wyrzuty sumienia.
O niczym innym nie marzę, jak zwolnić. Zwolnić. Zwolnić.
Zwolnić.
ładna ta miłość… prawie jak jesień ładna. albo aż tak ładna.
Dziękuję, rzeczywiście ładna.
Piszesz pięknie. Dziękuję, że można Cię czytać.
Lola