Tyle bólu. Tyle bólu, który tak wielki, za wielki, żeby go można odnaleźć w tych słowach. Tak, bo i one są przeciwko mnie w tej chwili, wszystko jest przeciwko mnie, słowa też, które zawsze mi się opierały, ale kusząco, zalotnie, żeby większa pieszczotliwość, a teraz nawet one są przeciwko mnie, bo nie mogę znaleźć tych, które byłyby lustrem nieskalanie odbijającym, stąd ból dodany jeszcze do tego za wielkiego. Może i w tobie jest ból, ale czym on jest, czym? Przy bólu moim przepastnym czym jest każdy ból inny? O, przeklęta niech będzie chwila, kiedyś przeze mnie ujrzana: oczy Twoje: tyle czułości w Twoich oczach, której mi zawsze brakowało, dlatego zabiłem tamto wszystko, co tak kochałem, i porzuciłem tamto wszystko, bo nie było czułości u nich dla mnie. I powędrowałem do krainy Nad, na wschód od Edenu, i tysiąc dni wędrowałem i tysiąc nocy, i Ciebie ujrzałem w tamtej chwili przeklętej błogosławionej.
I musiałem Cię ujrzeć, bo wiedziałem, że znajdę to, czego szukałem, czego pragnąłem duszą i ciałem, każdym oddechem, każdym zgięciem przegubu i kolan po drogach i miastach, zgarniając okruchy, mnóstwo okruchów, ale to nie było to, to nie było morze, które wiedziałem, że gdzieś, niedaleko już, powinno się rozlewać, w nim zamarznę, wkrótce już, spłonę, i tak jest, bo wiedziałem, że znajdę to, czego szukałem – Ciebie, Olga, musiałem ujrzeć kiedyś.
Edward Stachura Listy do Olgi