W tym roku zdrowie wzięło górę nad kolarstwem i zmusiło do ciężkich, lecz pokornych decyzji. Udało się wybrać na zaledwie kilka wypraw, a jedną z nich był powrót w Bieszczady gravelem. Po czterech latach zawitałam ponownie na wschodni kraniec Polski, by szukać niedźwiedzi i dalej poznawać uroki Podkarpacia.
Bieszczady gravelem – ale dlaczego?
Zanim przejdę do opisu tras, odpowiem na najczęściej chyba zadawane mi pytanie: dlaczego gravel, a nie rower górski w Bieszczady?
Odpowiedź jest bardzo prosta – jeżeli na trasie będę miała stosunkowo duży udział asfaltów lub gładkich szutrów, moim preferowanym wyborem jest lżejszy i wbrew pozorom całkiem wszechstronny gravel. Nie unikam jazdy rowerem górskim po asfalcie, takie zresztą są moje korzenie kolarstwa! Jednak lekkość gravela pozwala mi na łatwiejsze przemieszczanie się między punktami, jeżeli wyprawa na ma celu głównie zwiedzanie i zaglądanie w różne kąty. Oczywiście lżejszym rowerem łatwiej też podjeżdżać, a tego nie będzie na trasie brakować!
Propozycje, które znajdziecie poniżej, są ułożone właśnie pod rower gravelowy. Wykorzystują spokojne drogi gminne oraz liczne leśne i szutrowe drogi pożarowe. Wiele fragmentów pokrywa się z lokalnymi szlakami rowerowymi i łatwo zauważyć, że mają one właśnie stosunkowo łatwy, szutrowy charakter. O ile nawierzchnia nie sprawi kłopotów, to warto zwrócić uwagę, że przewyższenia i podjazdy są całkiem spore.
Jednak jeśli nie macie nic przeciwko pedałowaniu na grubych oponach MTB po asfalcie, to śmiało – każda z tych tras jest warta zobaczenia, bez względu na rodzaj roweru.
Trasa rowerowa 1 – Góry Słonne, czyli Brama Bieszczadów i szybowisko Bezmiechowa
Pierwsza propozycja jest najłatwiejsza, z jednym mocniejszym akcentem w postaci podjazdu na lądowisko szybowców Bezmiechowa. Trasę tę zaplanowałam na dzień przejazdu z zachodniej Małopolski w Bieszczady, więc w założeniu miało wystarczyć na nią pół dnia.
Wybierając się w Bieszczady gravelem, warto pamiętać o ich mniej znanych obrzeżach. Park Krajobrazowy Gór Słonnych leży w okolicy miasta Lesko, zwanego Bramą Bieszczadu. Góry Słonne, od zawsze w cieniu słynniejszych bieszczadzkich połonin oraz Soliny, zachowały w większym stopniu dziki i pusty charakter. Już w trakcie podjazdu na Bezmiechową zobaczycie tabliczki z ostrzeżeniem przed niedźwiedziami. Góry Słonne będą świetnym wyborem dla tych z Was, którzy szukają kontaktu z naturą, a niekoniecznie z rozwrzeszczanymi turystami.
Samochód zostawiłam w Olszanicy na bezpłatnym parkingu pod urzędem gminy. Wzdłuż szlaku rowerowego udałam się najpierw na lądowisko szybowców Bezmiechowa. Uwaga: ostatni fragment podjazdu z Bezmiechowej Górnej na szczyt Kamionka (631 m n.p.m) potrafi dać w kość, zwłaszcza w upale (średnie nachylenie 7,2%, ale miejscami jest naprawdę stromo). Na szczycie znajduje się restauracja i hotel, zdecydowanie warto zarezerwować więcej czasu na rozkoszowanie się obłędną panoramą ze szczytu.
Dalej wybrałam szlak rowerowy w kierunku Leska – fragment Wschodniego Karpackiego Szlaku Rowerowego. Nie wjeżdżałam do samego miasta, bo znałam je już z poprzedniego bikepackingu w Bieszczadach, ale jeśl chcecie, podążajcie szlakiem aż do centrum. Sama przez Jankowce przejechałam do Uherzec Mineralnych, gdzie można wsiąść do unikatowej kolejowej drezyny. Pętlę zamknęłam po 30 km w Olszanicy.
Długość: 30 km / 531 m w górę
Ta krótka wycieczka może być wydłużona, jeżeli z Bezmiechowej zamiast do Leska ruszycie szlakiem rowerowym przez Łukawicę i wokół Rezerwatu Przysłup. Szlak rowerowy wyprowadzi Was serpentynami na przełęcz Przysłup (nieopodal punkt widokowy), a dalej przez Tyrawę Wołoską, Paszową i Wańkową lub przez Zawadkę możecie wrócić do Olszanicy, tworząc pętlę o długości 50 albo 60 km.
Sama bardzo chętnie wrócę w Góry Słonne, by zobaczyć więcej i sprawdzić ich rowerowy potencjał dokładniej!
Trasa rowerowa 2 – Gravelowa Pętla Bieszczadzka
Jeśli myślicie o wyjeździe w Bieszczady gravelem, zapewne do głowy przyjdzie Wam pomysł przejechania Małej i Wielkiej Pętli Bieszczadzkiej. Oczywiście warto przejechać te asfaltowe klasyki, lecz trzeba pamiętać, że będzie się pedałować w towarzystwie setek aut i tysięcy motocyklistów, bo ci ostatni szczególnie lubią wożenie się po Bieszczadach. Mam dla Was nieasfaltową alternatywę, wykorzystującą liczne szlaki rowerowe wokół Baligrodu.
Szlaki te przypominają mi najbardziej szlaki w słowackich górach – próżno szukać tu leśnycn singletracków. Większość tras przebiega po drobniejszym lub grubszym żużlu, więc zależnie od fragmentu jazda gravelem będzie idealna lub miejscami zatęsknicie za małym amortyzatorem z przodu. Wciąż jednak trudności będą znikome. Rower trekkingowy też się nada!
Auto zostawiłam pod kościołem w Górzance – nieco poza zasięgiem występowania turystów znad Soliny (choć przejechałam tamtędy samochodem i zakosztowałam klimatu…). Pierwszy fragment to leśna przeprawa szlakiem rowerowym nr 4 Różowym i nr 5 Czerwonym przez masyw Markowskiej (746 m n.p.m.) do Żernicy Wyżnej – wyjedziemy w okolicy cerkwi. Pyszna jazda po lesie i ani żywej duszy! Z Żernicy asfaltem przejechałam do Baligrodu (możliwe uzupełnienie zapasów w sklepie). Stamtąd ruszamy do Bystrego i przy ośrodku wypoczynkowym skręcamy w szlak rowerowy przez dolinę Rabiańskiego Potoku aż pod bazę Rabe.
Tam odbiłam w stronę Kołonic (szlaki rowerowe nr 1 i 2), a po krótkim popasie w wiacie turystycznej rozpoczęłam wspinaczkę w okolice szczytu Berdo, szlakiem rowerowym nr 2 Niebieskim. Jeśli chcecie zakosztować kąpieli leśnej, to warto, lecz niestety szlak nie oferuje żadnych widoków. Z Berda (890 m n.p.m.) czekał mnie długi zjazd z powrotem do Bystrego, a do Górzanki wróciłam przez Baligród i Stężnicę – w tej ostatniej spodziewajcie się ostatniego, solidnego asfaltowego podjazdu.
Długość: 66 km / 1265 m w górę
Alternatywnie możecie jechać przez Dolinę Rabe aż na przełęż Żebrak i pociągnąć trasę w stronę Komańczy, skąd również szlakami rowerowymi możecie wrócić z powrotem do Baligrodu. Okolice Baligrodu to idealny wybór, jeśli chcecie przemierzać Bieszczady gravelem!
Trasa rowerowa 3 – Pętla Wokół Otrytu
Do niedawna masyw Otrytu był jednym z najdzikszych zakątków naszych Bieszczadów. Położony nieco na uboczu, w oddaleniu od słynnych Połonin Wetlińskiej i Caryńskiej, rzadko był wybierany przez masowego turystę, pozostawając łakomym kąskiem dla spragnionych samotności. Nie zdziwicie się pewnie, jeśli powiem, że… no cóż, już tak nie jest, bo tłoczno jest już w Bieszczadach absolutnie wszędzie.
Wciąż jednak to imponujący masyw górski, oferujący zaskakująco przyjemną (jeśli ktoś lubi podjazdy!) pętlę rowerową. Samochód zostawiam na dużym, darmowym parkingu w centrum Lutowisk, przy okazji dając się poświęcić księdzu razem z rowerem z okazji dnia św. Krzysztofa, patrona kierowców i podróżnych. Robię sobie krótki łącznik za pomocą szlaku zielonego pieszego przez punkt widokowy na Lutowiska aż do pętli rowerowej o mało zaskakujące nazwie „Trasa wokół Otrytu”. Jadę nią przeciwnie do ruchu wskazówek zegara. W ten sposób czeka mnie długi, ale łagodny podjazd na przełęcz pod Hulskiem (846 m n.p.m.). Potem dynamiczny zjazd nad San, gdzie można odpocząć przy ławostole. Znad pięknego Sanu odbijam na chwilę do Zatwarnicy na kawkę i ciasto w Kinie Końkret (niesamowite miejsce, polecam!). Potem wzdłuż Sanu przez Chmiel i Dwernik dojeżdżam do Smolnika. Tutaj należy odbić w lewo, jeżeli chcemy domknąć pełną Trasę wokół Otrytu, sama jednak jadę prosto drogą wojewódzką 896 do Lutowisk.
Długość trasy: ok 50 km / 810 m w górę
Bieszczady gravelem – to nie jest koniec!
Opisując trasy rowerowe, które przejechałam w Bieszczadach gravelem, skupiam się na aspektach ich dostępności czy nawigacji po szlaku. Natomiast zawsze warto zaplanować więcej czasu na zwiedzanie miejsc, które chcecie zobaczyć. Usiądźcie na kawie w kinie Końkret i dowiedzcie się więcej o bieszczadzkich kowbojach. Zatrzymajcie się pod słynnym sklepem w Chmielu. Zaglądajcie do cerkwi, na przykład tej cudnej w Łopience.
To nie wyścig – smakujcie Bieszczady powoli i leniwym tempem. Udanych wojaży!
Zobacz też: