Kiedy wybierałam się na weekend na Słowację, w wyższych partiach Tatr zalegały jeszcze resztki śniegu po wczesnopaździernikowych opadach. Nie jestem specjalistką od zimowej turystyki, szukałam więc pomysłu, by być blisko Tatr, poznać nowe górskie szlaki i nasycić się jesienią, bez konieczności ryzykowania. Po krótkiej analizie mapy, wybór padł na jedną z trzech głównych grup Gór Choczańskich – masyw Prosiecznego.
Góry Choczańskie
Góry Choczańskie to pasmo sąsiadujące z Tatrami Zachodniami, Małą Fatrą i pasmem Magury Orawskiej. Leżą blisko polskiej granicy, więc dla Małopolan i Ślązaków nadają się dobrze nawet na jednodniowy wypad. Składają się z trzech grup wzniesień skupionych wokół większych szczytów: najbardziej znana grupa to najwyższy szczyt Wielki Chocz, w kształcie całkiem regularnej piramidy. Odwiedziłam go niemal równo rok temu – oferuje 360-stopniową panoramę na Tatry Zachodnie, Niżne, Małą i Wielką Fatrę oraz zbiornik Liptovska Mara.
Druga grupa szczytów – Sielnickie Wierchy – nie jest poprzecinana oficjalnymi szlakami pieszymi. Natomiast ostatnia, grupa Prosiecznego, oferuje możliwość ułożenia całkiem przyjemnej pętli. To tam właśnie się udałam, a dodatkowo tego dnia odwiedzenie dwóch dolin pozwoliło mi schronić się przed mocnymi porywami wiatru.
Parking w Prosieku
W opiniach Google sprawdzam opisy parkingów u wylotu dwóch dolin, które zamierzam odwiedzić. Parking przy Dolinie Prosieckiej jest płatny 3 euro za cały dzień, ale w cenie od sympatycznej pani parkingowej otrzymujemy dodatkowo mapkę okolicy z mnóstwem informacji (…oczywiście po słowacku 🙂 ). Nie znalazłam informacji o opłatach na drugim parkingu, u wylotu Doliny Kwaczańskiej, ale postanawiam jeszcze poczytać o samych dolinach i stwierdzam, że lepiej zacząć od wyposażonej w drabinki Doliny Prosieckiej. Po drabinkach jakoś lepiej wchodzi się, niż schodzi. W dodatku będę miała jeszcze mapkę, więc na pewno się nie zgubię!
Melduję się zatem około 10:00 w Prosieku. Jest sobota, na parkingu stoi już kilka aut, ale zdecydowanie jest tu sporo miejsca. Być może w letnim sezonie, z działającym bufetem, parking jest bardziej zatłoczony – tego dnia prognozy pogody były niepewne, więc nie zachęcały jednoznacznie do wyprawy.
Dolina Prosiecka
Płacę, odbieram mapkę i ruszam na szlak. Przez Dolinę Prosiecką prowadzi niebieski szlak pieszy, a jego początek pięknie wyznacza skalna brama Vrata. Już na samym początku znajdziecie kilka fragmentów z śliskimi od wilgoci drewnianymi mostkami i przejściami nad rzeką wyposażonymi w poręcze z łańcuchów.
Dalej ścieżka prowadzi kamienistym dnem doliny, między drzewami i skałami wapiennymi. Nie jest trudno, ale trzeba uważać na zdradliwe śliskie kamienie, zwłaszcza po deszczu czy przy mrozie. Drzewa liściaste zdążyły już przybrać jesienne kolory, niebo jednak tego dnia zasnute jest chmurami. Nie żałuję jednak spaceru dnem doliny – wyraźnie słyszę, jak w wyższych partiach skalne wiatr wyje i szarpie gałąziami. To był świetny wybór: na dole jest zacisznie i nawet całkiem cieplutko.
Szlak wznosi się niepostrzeżenie, aż natrafiamy na fragment mocno podejściowy: wspinamy się na ścianę doliny. Odsłaniają się widoki na skalne wychodnie, pięknie konktrastujące jasnym wapieniem z ciemną zielenią jodeł i miedzianym odcieniem liści buków. Ścieżka doprowadza do wiaty, przy której znajdziecie krótki szlak dojściowy do wodospadu Červené piesky (około 5-6 min w jedną stronę).
Wodospad Czerwone Piaski
Oczywiście postanawiam zobaczyć wodospad. Dość wąską, ale szalenie malowniczą ścieżką podchodzę do skalnej ściany – tutaj krótkie łańcuchy pozwalają przedostać się bezpośrednio pod wodospad Červené piesky. Warto go obejrzeć – woda ze sporej wysokości – 15 m – ląduje w małym baseniku wciśniętym między skały, z widokiem na drzewa i sąsiednie wapienne ściany.
Od wodospadu na płaskowyż Svorad
Wracam tą samą ścieżką i wskakuję z powrotem na niebieski szlak. Od wiaty i wodospadu zaczyna się część szlaku wyposażona w drabinki i dodatkowe ułatwienia. Wspinamy się między wapiennymi skałami do końcowego wylotu Doliny Prosieckiej. Większość osób powinna sobie poradzić z tymi przeszkodami.
Na końcu szlak się wypłaszcza, docieram do płaskowyżu Svorad. Tutaj mogę podjąć decyzję o odbiciu na zielony szlak wiodący przez szczyt Prosiecznego. Początkowo tak chciałam zrobić, jednak wycie wiatru w wyższych partiach zmienia moje plany. Z researchu internetowego wiem, że od dawna przed szczytem Prosiecznego zalega sporo wiatrołomów i szlak bywa trudny do przebycia, odpuszczam więc tym razem – liczę, że jeszcze tu wrócę!
Kieruję się zatem dalej niebieskim szlakiem przez rozległe łąki do wsi Veľké Borové. Po prawej mam cały czas masyw Prosiecznego, a przede mną zaczynają się otwierać widoki na Tatry Zachodnie. To wariant łatwiejszy, prawdopodobnie najpopularniejszy, ale również piękny i warto zrobić sobie spacer również pod szczytem.
Veľké Borové i Dolina Borovianky
Mijam zabudowania i przechodzę przez środek stada owiec, które nie mogą się zdecydować, po której stronie drogi wolą paść. Szlak poprowadzi Was też koło karczmy kuszącej kuchnią słowacką, gdybyście w tym miejscu chcieli zrobić sobie postój na coś ciepłego. Ja idę dalej, powoli wchodząc z płaskowyżu z powrotem między ściany gór. Zaczyna się Dolina Borovianky, przypominająca mi nieco nasz wąwóz Homole.
Jesienne liście dodają jej masę uroku. Napotykam odbicie szlaku na kolejny wodospad – oczywiście chcę go zobaczyć. Tutaj trasa jest krótsza, po minucie już ląduję pod mniejszym, ale również ślicznym wodospadem Ráztocký vodopád. Jestem tu sama i rozkoszuję się szumem spadającej wody.
Po krótkim postoju wracam na szlak i kieruję w stronę młynów Obłazy.
Młyny Obłazy
Czytałam wcześniej o tym miejscu, że to świetna atrakcja, zwłaszcza dla dzieci, ale nie miałam wielkich oczekiwań. Jakie było moje zdumienie, kiedy okazało się, że rzeczywiście miejsce jest fascynujące i to nie tylko dla najmłodszych! Zabytkowe młyny usytuowane przy niewielkiej tamie na potoku Kvačianka zapraszają do zapoznania się z wnętrzem tych machin, pracujących cały czas. Za zwiedzanie młynu sugerowana jest dobrowolna opłata 2 euro od osoby, wrzucana do skrzyneczki. Na miejscu możecie też kupić drobne pamiątki czy odpocząć w towarzystwie ciekawskich kóz.
Dolina Kwaczańska
Po odwiedzinach w młynach czeka mnie dość strome podejście do skrzyżowania z czerwonym szlakiem, który przeprowadzi mnie przez Dolinę Kwaczańską do wsi Kvačany. Spacer przez Dolinę Kwaczańską ma już inny charakter niż poprzedni. Poruszamy się szeroką, wygodną drogą trawersującą jedną ze ścian doliny, wysoko nad jej dnem, którym płynie potok. Co jakiś czas można spotkać wybudowane, zawieszone nad doliną tarasy widokowe – wyśmienite miejsce do sesji zdjęciowych!
Jeśli chcecie zobaczyć obie doliny, to tylko kwestia wyboru, od której chcecie zacząć. Jeżeli wolicie podchodzić do góry szeroką, niemal gładką leśną drogą, a schodzić drabinami i po łańcuchach, zacznijcie od Kwaczańskiej. Moim zdaniem jednak zazwyczaj łatwiej jest pokonać trudne miejsca w górę, a po kilku godzinach spaceru mieć przed sobą spokojne, wygodne zejście, dlatego polecam powtórzyć mój kierunek: zacząć od Prosieckiej, a schodzić Kwaczańską.
U wylotu doliny znajduje się spory parking i niewielki bufet, który tego dnia był czynny. Jadąc większą grupą i w kilka samochodów, możecie zostawić jeden samochód na tym parkingu, a potem wyekspediować kierowców po resztę aut, by nie wracać kilka kilometrów pieszo do Prosieka. Jeśli jednak macie siłę, polecam wrócić do Prosieka przepięknym żółtym szlakiem pieszym!
Powrót do Prosieka – szlak żółty
Z parkingu czekało mnie 5,5 km i 2 godziny marszu do samochodu pozostawionego w Prosieku. Myślałam, że będzie to po prostu dodatkowy trening, ale okazało się, że żółty szlak to najbardziej widokowa część mojej wycieczki!
Od razu ostrzegam, że choć na mapie nie wydaje się to dużą odległością, szlak żółty jest całkiem wysiłkowym i interwałowym spacerem. Miejscami nie nadaje się do przejazdu rowerem, zatem dla rowerów wyznaczono nieco inny przebieg łącznika między dwoma wsiami. Natomiast przez dwie godziny macie okazję podziwiać niesamowite widoki na Tatry Zachodnie, Niżne, Liptowską Marę i Wielką Fatrę! Zobaczcie sami i dajcie się przekonać, że naprawdę warto – zwłaszcza jeżeli macie przed sobą długi, letni dzień.
Co jeszcze w okolicy?
Jeśli będziecie w okolicy na dłużej, na pewno warto zajrzeć na Wielki Chocz. W pobliżu znajduje się też Szlak Wokół Tatr, który przebiega między innymi przez pobliskie miasta Dolny Kubin i Rużomberok. Po sąsiedzku zaczynają się już Tatry Zachodnie. A po przeciwnej stronie rozciąga się Mała i Wielka Fatra… A to wszystko tuż za polską granicą!
Zobacz też: