Wciąż szukam szlaków, na których mogę nacieszyć się widokami, lasem i słońcem, ale bez konieczności przepychania się przez tłumy turystów. Zwracam się zatem ku mniej popularnym rejonom, pomijanym na przykład w czasie dojazdu w słynniejsze lokalizacje. Spisz, leżący pomiędzy zatłoczonym Zakopanem a zadeptanymi Pieninami, idealnie wpisuje się w ten nurt. Czy spacer po Spiszu nie dostarcza wrażeń? Ha, przekonajcie się sami!
Spacer po Spiszu – mój ulubiony majowy kierunek
Spisz to historyczny region położony na południu Polski, sąsiadujący z Podhalem i Sądecczyzną. Jego znacznie większa część znajduje się na Słowacji. Po polskiej stronie to 14 wsi położonych w okolicy rzeki Dunajec. Pod względem gór, w naszym kraju na Spiszu znajduje się Pogórze Spisko-Gubałowskie oraz Pieniny.
Choć nie ma tutaj schronisk, sieć szlaków turystycznych jest całkiem gęsta. Rozległe i widokowe łąki, sporo formacji skałkowych i przełom rzeki Białki, a przede wszystkim Jezioro Czorsztyńskie przyciągają turystów. Wśród wsi Spisza najsłynniejsza jest zapewne położona nad zaporą Niedzica, a zaraz za nią popularny wśród narciarzy Jurgów. W każdej miejscowości możecie jednak znaleźć pensjonaty i agroturystyki, a Spisz może być świetną alternatywą noclegową dla zatłoczonego sąsiedniego Podhala.
Najbardziej lubię odwiedzać te okolice w maju – kiedy łąki są już soczyście zielone i obsypane żółtymi mleczami, a na horyzoncie widać białą i zaśnieżoną ścianę Tatr. Punków widokowych jest tu mnóstwo! Polecam szczególnie Litwinkę (Czarną Górę), wzgórze Grandeus oraz przełęcz nad Łapszanką.
Rowerem po Spiszu
Spisz warto przemierzać nie tylko pieszo, ale i rowerem! Szlakom rowerowym poświęcę osobny wpis już za tydzień, tutaj wspomnę tylko o Pętli Spiskiej, VeloCzorsztyn, VeloDunajec czy Szlaku Wokół Tatr.
Dla miłośników kolarstwa górskiego w okolicy znajdują się Lechnica Singletrails oraz lubowelskie Cyklostopy. Z kolei w pobliskich Kluszkowcach u stóp Gorców znajdziecie bikepark Czorsztyn-Ski. Co roku od dekady odbywa się tu w maju największy polski festiwal rowerowy Małopolska Joy Ride.
Zarówno piechurom, jak i rowerzystom polecam korzystanie z aplikacji Mapy.cz, w której wszystkie dostępne szlaki są zaznaczone.
Żółty szlak z Łapsz Niżnych na Łapszankę
Tym razem wybrałam dwa szlaki, których wcześniej nie znałam. Jako start wyznaczyłam Łapsze Niżne nieopodal Niedzicy. Tu weszłam na żółty szlak pieszy biegnący w stronę przełęczy nad Łapszanką. Samochód pozostawiłam na bezpłatnym parkingu przy domu ludowym, tuż obok kościoła w Łapszach Niżnych.
Szybko minęłam ostatnie domy i zaczęłam się wspinać na wzgórze pełne rozległych pastwisk. Na razie wypasały się na nim tylko sarny – wystartowałam wczesnym rankiem. Osiągając grzbiet pierwszego wzniesienia oniemiałam: przede mną roztoczył się widok na jedną z najpiękniejszych dróg, jakie widziałam!
Z trudem oderwałam się od tej panoramy i pomaszerowałam dalej. Szlak żółty wchodzi w las i traci widokowy charakter, wspinając się na Groń (792 m) i wyżej, ku Hołowcowi (1035 m). Drzewa zapewne będą dawać przyjemny cień w trakcie upałów, szkoda jednak, że wiele miesc na szlaku jest rozjechane ciężkim sprzętem. Kolejne widoki pojawią się w okolicy Hołowca, aż po przepiękną panoramę przy przęłęczy nad Łapszanką. Tam żółty łączy się ze szlakiem niebieskim Brzeźnica-Kacwin.
Przełęcz nad Łapszanką
Leżąca ponad wsią Łapszanką przełęcz to słynny punkt widokowy. Znajduje się na niej kapliczka, a tuż obok przebiega granica ze Słowacją. Wąską asfaltową drogą możecie zjechać na słowacką stronę do wsi Osturnia, by wskoczyć na Szlak Wokół Tatr. Z kolei podjazd z Łapsz Wyżnych przez Łapszankę na przełęcz to popularne kolarskie wyzwanie, słynne między innymi z tras Tour de Pologne (od strony Bukowiny Tatrzańskiej można podjechać na przełęcz ulicą Potok Grocholów i zmierzyć się z naprawdę hardą ścianą o kilkunastoprocentowym nachyleniu!).
Na przełęczy zatrzymują się nie tylko kolarze, ale i samochody oraz motocykle, by kierowcy i pasażerowie mogli nacieszyć się widokiem. Na przełęcz schodzi żółty i niebieski szlak pieszy – tym razem nie podchodziłam do kapliczki, bo wiedziałam, że czeka mnie powrót na niebieski szlak w kierunku Kacwina.
Niebieski szlak do Kacwina
Niebieski szlak pieszy wiedzie początkowo równolegle do granicy. O ile w okolicy przełęcy kręci się sporo turystów, to gdy szlak wejdzie już w las, a z horyzontu znikną Tatry, nie spodziewajcie się tłumów. Powiem więcej: miejscami ta trasa wydaje się być naprawdę rzadko uczęszczana!
Szlak w tym kierunku – ku wsi Kacwin – w gruncie rzeczy będzie opadał, ale można się spodziewać jeszcze kilku krótkich podejść. Miejscami szlak prowadzi szeroką drogą leśną, w innych miejscach przeciska się przez krzaki w formie wąskiej ścieżki. Jest dobrze oznaczony, ale miejscami słabo przedeptany. Zachowajcie czujność i wypatrujcie niebieskich oznaczeń na drzewach.
Bliżej granicy w kilku miejscach można jeszcze rzucić okiem na Tatry, jednak w większości biegnie lasem. Dopiero bliżej Kacwina otwiera się widok na Trzy Korony. Uważajcie przed samą wsią, tam wyskoczyły na mnie zza płotu dwa niewielkie, ale zajadłe kundelki. Szlak kończy bieg przy wiejskim cmentarzu, gdzie przerzucam się na czerwone znaki prowadzące do Łapsz Niżnych.
Zarówno na żółtym, jak i niebieskim szlaku nie spotkałam turystów poza rejonem przełęczy nad Łapszanką.
Czerwony szlak Kacwin-Łapsze Niżne
Ostatni etap tego spaceru to czerwony szlak pieszy z Kacwina do Łapsz Niżnych. Wariantem tej drogi jest przejście asfaltem, wzdłuż którego wiedzie Szlak Wokół Tatr. Rozejście czerwonego szlaku pieszego i asfaltu ma miejsce przy wiacie dla rowerzystów – znajdziecie tam miejsce na grilla, kosz na śmieci, a nawet ładowarkę USB zasilaną energią słoneczną!
Kiedy odpoczywałam na ławce, minęła mnie grupa turystów maszerująca asfaltem. I to był dobry wybór, bo czerwony szlak do Łapsz w rejonie potoku jest mylny. Dodatkowo, przy szałasach pasterskich znajdowały się znowu psy. Miałam szczęście, bo kiedy przechodziłam obok, na miejscu znajdowała się właścicielka terenu i przegoniła swoich czworonożnych podopiecznych – nie wiem jednak, jak psy zareagowałyby na mnie, gdybym szła tam sama. Droga wzdłuż asfaltu i Szlaku Wokół Tatr jest może dłuższa, ale chyba bezpieczniejsza.
Ostatecznie szlak rowerowy i pieszy znowu łączą się tuż przed Łapszami i oba doprowadzają mnie pod kościół, gdzie na parkingu czekało na mnie moje autko. Całość zabrała 7 godzin łącznie z odpoczynkami, w tym 5 godz. i 40 min marszu. O tej porze roku, z ośnieżonymi szczytami Tatr i łanami świeżej trawy pełnej mleczy, ten spacer po Spiszu był wspaniałym sposobem na spędzenie niedzieli!
Zobacz też: